poniedziałek, 22 lutego 2010

Awaria

Nie idzie to pisanie, jak powinno być, w czasie pisania nastąpiła przerwa , nie z mojej winy, ale post poszedł niedokończony i siedzi, a ja nie potrafię się wycofać, więc piszę drugi , czyli ciąg dalszy. Do moich wniosków doszłam za późno i nie było już rady , musiałam iść z tym wszystkim dalej. Muszę być silna, za nas oboje, i nie poddawać się. Całe szczęście, że zdrowie , jak na razie mi dopisuje, jeśli tak zostanie, to po prostu muszę dopatrzyć się w tym wszystkim radosnej strony życia, że dane jest mi na nowo w nowym miejscu się rozgościć, poznać nowych ludzi, ująć ich i przekonać do nas , bo bardzo będziemy potrzebowali od nich wsparcia w każdym momencie naszego nowego życia, trzeba w to wierzyć , że nam się to uda, zawsze jeszcze są dobrzy ludzie na świecie, trzeba umieć ich poznać . Wnuk Szymon obiecał nam, że nas odwiedzi zaraz 01.03. w nowym miejscu, ofiarował nam pomoc w urządzaniu sie , ustawienie mebli i inne dla nas za ciężkie zajęcia, nie mamy sami się szarpać, mamy z tym poczekać na niego, lepiej w tym czasie mamy iść na spacer i doszukać się uroku w tym co robimy, zwiedzanie nowych miejsc krok po kroku, to ma nam przynieść radość a nie smutek. Kochany Szymon, tak młody a potrafi tak dobrze nas zrozumieć, bardzo nas to cieszy z Markiem, bo jego pomoc będzie nieodzowna we wszystkim, musimy przy jego pomocy opanować komunikację miejską ,bilety autobusy itd. to jest konieczne na pierwszy ogień, a potem powolutku się rozkręcimy i nabierzemy wprawy we wszystkim.Dzisiaj Karina przyjechała z dziećmi nas pożegnać, mały był nieco zdziwiony, ze tak pustawo i wszystko na biało, niewiele wiedzial,że nas przyszedł pożegnać, ale Alyen bardzo przeżywała, i jak nas żegnała to płakała, to znaczy miała swoje wielkie oczy pełne łez i mocno nas ściskała, natomiast Elisabeth juz wydoroślała, była smutna na swój sposób, bardzo czule się z nami też tuliła. Karina powiedziała, że nas odwiedzą i też możemy do nich przyjechac w goście, takie życie, które musi iść dalej, i też idzie . Postanowiłam dzisiaj napisać o nas, bo nie wiem kiedy będe miała okazję zrobić to znowu, bo na podłaczeni na nowo musimy poczekac około dwóch tygodni, ten czas nam upłynie, przy urzadzaniu się i chodzeniu, w naszych koniecznych sprawach po urzędach, lekarze kasa chorych , do meldunkowego i tp. Najważniejsze kochani idzie już marzec, w tym miesiącu witamy wiosnę , kolejną naszego życia, ma byc zimna, a kto by sie tym przejmowal, wiosna , jak pisalam w moich pierwszych postach ma swoja silna moc , czerpiemy z niej nowe soki życia tak , jak otaczająca nas przyroda, jesteśmy z nią złączeni i radość do nas zawita z pierwszym dniem wiosny , bez względu na pogodę, ważne ,żeby zachować pogodę ducha a tego dokonamy w co mocno wierzę. A więc życzę sobie i wam kochani, co mnie czytacie, miłego oczekiwania na wiosnę , bo to jest w naszej naturze cieszyć się i rozkwitac wraz z nią. Życzę wam tego kochani z calego serca , spotkamy sie znowu, przy pieknej słonecznej pogodzie, a słońce sprawi , że nasze życie będzie radosne i wesołe jak promyczki słońca. Nie wiem , kiedy teraz napiszę, ale postaram się zrobić to jak najszybciej , do miłego następnego, pa...pa...

Zmiana

Nadszedł czas naszej przeprowadzki, już za dwa dni, jestem już gotowa psychicznie i fizycznie, chociaż nigdy nie przypuszczałam ,że tak mocno będę wszystko przeżywać.Było ciężko dopiąć wszystko do końca, w urzędach miałam sporo latania, od lekarzy ściągnąć dla siebie i dla Marka dowody leczenia, z tym malowaniem tutaj tych ścian też było trudne, biała farba wyschła, Marek malowal w tym czasie , jak byłam w Berlinie, załatwiać nam nowe mieszkanie, pomagał mu Ali, a raz też przyjechał Daniel. Musiałam ze wszystkim dobrnąć do końca, chociaż przyszło załamanie w najmniej niespodziewanym dla mnie momencie, gdy już mieszkanie było załatwione a ja siedziałam w pociągu , wracałam do Bremen, nie mogłam opanować płaczu, i tak do końca podróży, aż do domu. Chciałam się z tego wycofać, ale nie było już odwrotu. Doszłam za późno do tego wniosku, i życie leci dalej , na co nie mamy wpływu , żeby to zmienić. wierzę w powodzenie naszej sprawy , pomyślnie dobrniemy do końca.

wtorek, 2 lutego 2010

Dalsze wiadomości

Pisałam, że było czarno , śnieg znikł, mamy już wszystko od nowa, świeży puszek, w nocy przymrozki, ale dzisiaj dziwna ta aura, od rana grube gęste płaty śniegu waliły z nieba, i świat zmieniał się w szybkim tempie, drzewa uroczo białe, wszystko dookoła bajecznie i przyciąga wzrok. Nie trwało to długo, bo zaraz popołudniu, dodatnia temperatura spowodowała roztopy, urok zimy natychmiast uległ zmianie, mokro na ziemi, i jeszcze zaczął padać deszcz, że jak tu się cieszyć , kiedy taka pogoda zniechęca do spacerów. Ja teraz wychodzę, gdy muszę coś załatwić, a jest tej papierkowej roboty z powodu przeprowadzki sporo, wysyłać potrzebne papiery z naszymi podpisami, to zrobić kopie , czy wysłać fax, i jeszcze ogarnąć wszystko ,co musi być zrobione w domu, i do naszej tutaj spółdzielni też zanoszę pisma , cały czas mam głowę tym naszpikowaną, i jeszcze codzienne rozmowy z Berlina, co mam zrobić , lub co mam wysłać , i jeszcze nie widać końca, bo teraz czekamy na decyzję, czy ta spółdzielnia w Berlinie nas przyjmie, a jest ich dwie. W tej pierwszej jest mieszkanie na drugim piętrze, a w tej drugiej są aż trzy, na pierwszym piętrze , czwartym i siódmym, jak na razie, widziałam zdjęcia tego na czwartym, ładnie obudowana kuchnia , mieszkanie ładne, ale i tak czekam na odpowiedz tych spółdzielni, i wtedy muszę jechać do Berlina i ostatecznie w tej sp. pokazać oryginały, tego co wysłałam i przyjąć mieszkanie i ostatecznie podpisać. Jutro jestem umówiona z Kariny Danielem, pojedzie z Markiem do sklepu po farbę białą, ponieważ musimy wszystko wymalować na biało- ściany-tapety, dobrze że mamy tapety do malowania, to nam doradziła Monika , jak sie tutaj wprowadzaliśmy, powiedziała, że potem nie będzie tyle roboty , tylko malować , a wałkiem , to pójdzie szybko, tylko ja będę tańczyła po mieszkaniu, żeby nie nachlapać farbą, bo potem mam dodatkową pracę z czyszczeniem, a to , mnie czeka i tak , bo trzeba wszystko zostawić czyste. Wystawkę mieliśmy 01.02. w poniedziałek, w związku z tym zaczęliśmy wynosić już w sobotę, to była trochę nerwówka, bo Marek rzucał byle jak i sie bardzo spieszył, niepotrzebnie, bo miałam zamówionych pomagierów, przyjechał do nas Sebastian i Daniel i wszystko sprawnie wynosili i na dole układali, żeby nie zajęło dużo miejsca, i jakoś porządnie wyglądało. Marek musiał zdjąć boazerię z drzewa w kuchni z jednej ściany, szafe mieliśmy dużą, więc były to duże i długie części do noszenia, ze stołowego kredens rozkręcony też miał długie części, no i to drzewo z kuchni. Jeszcze w ciągu tygodnia cały czas składowałam inne rzeczy na wystawkę, bo w piwnicy zostały te rzeczy , które zabieramy, w sumie było sporo tego latania i wynoszenia, ale z tym poradzili sobie świetnie moi panowie. Wszystko tak na razie idzie składnie i ładnie, nie mam nawalenia ,że wszystko tak się układa, jakby po kolei, więc nerwy są , ale mniejsze. Ja uważam ,że jeszcze będzie gorąco z tym wszystkim,bo muszę wreszcie ustalić dzień naszego wyjazdu, i iść do firmy i się umówić-konkretnie , który dzień, ato jest w tym momencie najtrudniejsze, bo nie wiem właśnie który? Jutro , jak będę rozmawiała z Berlinem, to muszę spróbować to ustalic, bo ta firma też będzie chciała mieć wcześniejszy termin, a nie krótko przed, bo muszą sobie zaplanować z innymi zgłoszeniami od ludzi. Poza tym , jeszcze rano sie umówiłam iść do sąsiada, i napisze mi krótkie pisemko, że prosze obecna spółdz. mieszkaniowa o zwrot naszej kaucji, którą wpłacilismy, bo to i tak bardzo długo trwa podobno , ten zwrot, około roku. Takie to są różne sprawy ,co trzeba wszystko ogarnąć, i załatwic , nie myślę jednak o tym zbyt wiele, bo i tak te noce nie są spokojne, nie zawsze uda mi sie zasnąć bez tabletki. A tu jeszcze piszą o pogodzie, że wiosna tego roku będzie póżna albo wcale jej nie będzie, no ładnie, to znaczy ,że tak szybko nie wyskoczymy z naszych łaszków zimowych. jest zasada,żeby się nie martwić na zapas, ale ze mną jest ta trudność, że zamartwiam sie na zapas, chociaż, zwalcam tę moją wadę na każdym kroku, lecz nie zawsze z pozytywnym skutkiem. I jak tu sie pocieszyć , skoro powiedzonko, " aby do wiosny" w tym momencie nie pasuje, skoro wróżą,że ma jej nie być ?- bo ja wiem , czy to warto tak we wszystkie prognozy wierzyć , którymi nas tak bez przerwy karmią ? , no ja się musze tylko pilnować , żeby pozostac przy zdrowiu, bo mojej roboty i tak nikt nie odwali za mnie, nie ma co się łudzić, dobrze o tym wiem. No dobra , na dzisiaj koniec, bo jeszcze czeka mnie jutro ale pisac będę ciąg dalszy , jak sie nazbierają wiadomośći konkretne, a na razie pozdrawiam wszystkich, którzy wiernia mi kibicują i czytają moje pisanie i wierzę, że są po prostu ze mną, to pa...pa... na razie do miłego......