sobota, 31 grudnia 2011

Sylwester

Te zdjęcia miały być zrobione na naszej wigilii , niestety nie miałam czasu, i z tego powodu post jest bez zdjęć .Dzisiaj mam więcej luzu i zmobilizowałam Betti do pomocy , i można nas oglądać . To zdjęcie właśnie bardziej pasuje do post p.t. widok , bo z tego miejsca obserwuję świat za oknem , niebo i co nas otacza.


Nasza szopka Betlejemska , jest z nami od 23 lat, ale to zleciało , gdzie te lata zostały ?

W tym roku również świętowała z nami Betti , a to nasza skromna choineczka




Tutaj jest mój kąt dumania , laptop na biureczku i moje siedzisko , tu do was piszę .
To szczyt brzozy o której piszę w moim blogu , teraz obraz typowo zimowy , ptaszki rzadziej przylatują, niekiedy parę tylko usiądzie , a dzisiaj tylko jeden samotnik.
Za tym blokiem jest " park sztywnych " często z okna sypialni widzę żałobników w kondukcie
Siedzi na szczycie ptak samotnik , tak jak ja na zdjęciu przy stole poniżej

Mój kącik pracy twórczej , aby do wiosny...

piątek, 30 grudnia 2011

Nasze Święta

Zjechali się wszyscy kogo oczekiwaliśmy , pierwszy Sebastian a po nim Betti a na końcu Szymon , w dzień przed wigilią, w piątek . Najbardziej pracowity dzień dla nas , to właśnie był piątek , od samego rana praca szła całą parą w kuchni , robiłam pierogi i do wałkowania zaprosiłam Sebastiana, dla niego to żaden wysiłek , a mnie ogromnie odciążył , ta praca szła nam sprawnie , bo pomagały wnuki , kleić pierogi a Marek gotował i ponad godzinę ta praca nas pochłaniała , więc nie byłam zmęczona . Wieczorem dojechał Szymon i tylko uszykowałam im posłanie i sama wcześniej się położyłam , bo na ten dzień praca w kuchni była skończona . Oni wiadomo, jeszcze mieli długi wieczór, jeden przy laptopie siedział a drugi telewizję a Betti miała gry , ale ja już ich nie musiałam zabawiać .Sobota była dla wszystkich miłym dniem , cieszyliśmy się Sobą , dużo opowiadania i wspomnień , każdy dyskretnie podkładał pod choinkę swoje paczki , ja zrobiłam to dzień wcześniej ,żeby czegoś nie zapomnieć .Sebastian najwcześniej poczuł się głodny, i tak , jak w ubiegłym roku , zrobiliśmy kolację 0 17.20, Marek jeszcze podsmażył pieczarki w panierce pokrojone w plasterki , i odgrzewał pierogi , bo muszą być podpieczone , i wszystkie potrawy znalazły się na stole i mogliśmy zacząć nasza wigilijną kolację . Jest to bardzo wzniosły moment , bo uroczyście składamy sobie życzenia łamiąc się opłatkiem , który przywędrował wraz z życzeniami z Polski , i tym sposobem jesteśmy wszyscy z wami w Polsce przy waszych życzeniach z najbliższymi .Mamy kolędy polskie i jest nastrój serdeczny , rodzinny , w tym roku zapomniałam włączyć kolędy , ale upomniał się o to Szymon, mówiąc " no Babciu , zapomniałaś o muzyce , o nastroju, muszą być obowiązkowo kolędy polskie " , cieszy mnie to bardzo ,że wnuki to nasze spotkanie w te święta tak przeżywają. Paczki od gwiazdorka wprowadziły nasze towarzystwo w jeszcze większy nastrój , wszyscy zadowoleni , każdy na swój sposób , wiadomo,że liczy się chwila radości w tym całym zdarzeniu obdarowywania . Święta nadal były dla nas radosne, na dworze ciepło , musieliśmy nasze potrawy chować do lodówki, bo balkon juz nie spełniał roli chłodziarki .Moje rolady miały powodzenie, najwięcej dobierał się do nich Sebastian i oczywiście Marek , starczyło dla wszystkich , słodycze miały marne powodzenie , jakoś wszyscy byli syci . W drugi dzień świąt przyjechała Julia po Szymona , wypiliśmy jeszcze razem kawę i pożegnaliśmy się z nimi , bo jechali w odwiedziny do Juli rodziny . Sebastian nas też pożegnał 28.12. wracał do Bremen i została z nami Betti . Obie , ja i Elisabeth we wtorek , 27.12. pojechałyśmy na zakupy do centrum , wysiadłyśmy na Fridrischstrase , i tam chodziłyśmy po sklepach , zakupy udane , sprawiła je sobie Betti , bo dostała na Gwiazdorka pieniążki , i sama wybierała dla siebie prezenty . Po drodze zrobiła swoją komórką zdjęcia zabytków , bo wracałyśmy pieszo na Aleksander Plac a stamtąd dalej metrem do domu . Byłam zadowolona z naszej wyprawy , bo poznałam jazdę metrem , i nabrałam wprawy tym środkiem lokomocji , i żeby było jeszcze lepiej , to razem z Betti odwiozłyśmy Sebastiana , tam gdzie go zabierał transport autem , bo z tego samego miejsca wraca Betti do domu też autem i musiałam się przekonać , gdzie to jest. Jakie było moje zdziwienie ,gdy spostrzegłam ,że to jest obok dworca autobusowego , skąd zabierał nas autobus do Polski , skrót Z.O.B. i już umiem te podroż odbyć samodzielnie , może mi się to przydać w przyszłości , chociaż ta jazda z naszymi bagażami odpada, za wiele schodów do pokonania i noszenie tych ciężarów niewykonalne i tak , pozostaje taksówka . Dzisiaj byłam na mojej gimnastyce, teraz mam wolne , dopiero następna 04.01.a , jutro siedzimy w domu i nasz Sylwester się ograniczy do obserwacji , bo nie mam ochoty na żadne wędrówki , i Telewizja pokazuje tak wiele , że jest w czym wybierać . Lubimy z Markiem w Sylwestra nasz spokój i swoje towarzystwo, a wtym roku dodatkowo jest z nami wnuczka, Ona ma zamiar obserwować z Balkonu , jest młoda i lubi przygody ,a my starzy i nudni , taka prawda. Wszystkiego najlepszego życzymy wam , co nas czytacie w Nowym Roku 2012, wszelkiej pomyślności i zdrowia .

sobota, 17 grudnia 2011

Widok

Widok z naszego okna niby jest zawsze taki sam ,ale zależy na co się patrzy , ja zawsze oglądam niebo , i ono jest zawsze inne . Poza tym , mieszkamy na czwartym piętrze , i dla oczu jest większy zasięg tego co widać , i nie zasłania nam widoku inny blok , więc największą przestrzeń zajmuje niebo, a potem , to co niżej , domy dalej , nie rzucają się w oczy . Co jeszcze mocno cieszy wzrok, to natura i owszem ,dookoła cały teren okalają parki , drzewa dosyć stare i wysokie , nad nimi przelatują najczęściej kruki i wrony , również gołębie , bo muszę dodać ,że wprost naszego okna , to jest park " sztywnych ", może temu właśnie te ptaki najliczniej ? . Ponosi mnie fantazja , no tak, bo teraz jest niebo bardzo ciemne , niekiedy jakiś obłok ma odcień różowy , fioletu , wiatr pędzi te chmury, że niebo jest ciągle inne , ale i tak niedługo zapadnie zmrok i moje oczy tylko dosięgną naszej brzozy , która wiernie stoi przed naszym oknem , biedna szarpana ze wszystkich stron , a te jej cieniutkie gałązeczki muszą być posłuszne i tańczyć razem z wiatrem . Dzisiaj ostatnia niedziela Adwentu a w naszych domach miły nastrój oczekiwania Świąt Bożego narodzenia , a od poniedziałku już w każdym domu wre końcowa praca , czego nie można było zrobić wcześniej i tak do Wigilii czas zleci bardzo szybko , że wreszcie przyjdzie pora kolacji i będziemy łamać się opłatkiem i składać sobie życzenia .W tym momencie moi kochani wszyscy , co jesteście z nami , zawsze jesteśmy z Wami blisko , obojętnie jakie kilometry i kontynenty nas dzielą , tu przy tym stole jesteśmy wszyscy z Wami , i składamy Wam najlepsze życzenia , zdrowia , zdrowia , spokoju i dużo radości z Waszymi bliskimi , radujmy się wszyscy , póki jest ku temu czas i chwila , szanujmy to, że mamy nasze życie takie , jakie Ono jest .Na dzisiaj starczy tego mojego dumania i pozdrawiam , do następnego pisania pa..pa...

czwartek, 15 grudnia 2011

Wkrótce

Wszystko co miłe i piękne wkrótce się wydarzy, a więc, będą przychodziły codziennie karty świąteczne z życzeniami od bliskich i drogich nam osób, wkrótce będzie ostatni weekend i tydzień adwentu . Wszystko z Markiem zaplanowaliśmy i razem zabieramy się do roboty od poniedziałku , konkretne działania kulinarne świąteczne .Marek robi pasztet , mówi się Marek, ale ja razem z nim pracuję , wiele czynności przypada mnie , mielenie potraw przez maszynkę to moja domena , no dziwne , ale Marek te pracę zostawia dla mnie , ważne ,że robota nam idzie i z tego się cieszę. We wtorek gotujemy już grzyby, które są nam potrzebne do pierogów , wywar naleję do litrowych słoików i zamknę je sposobem , do góry dnem , spokojnie mogą stać do wigilii, a potem ją tylko doprawię. Pierogi wymagają z mojej strony więcej wysiłku , więc zrobimy je wcześniej , albo surowe zamrozimy , albo na dwie raty je zrobimy nie w jednym dniu , pracy przy tym sporo , ale też bałaganu , i jak już nasi goście będą , to ten bałagan w kuchni blokuje wszystkie inne czynności . Planuję to wszystko dokładnie , bo ma nam to sprawić przyjemność a nie udręczenie , a poza tym na gotowaniu przygotowania do świąt się nie kończą , ale trzeba przyznać ,że w większości zajęć , niestety tak , i dlatego dobra organizacja gwarantuje powodzenie ,że nasz nastrój świąteczny nas wszystkich uszczęśliwi . Podchodzimy do tego wszystkiego z Markiem spokojnie , najważniejsze , żeby zdrowie do końca dopisało , i nie było niespodzianek pogodowych , jakieś śnieżne nawałnice i inne zimowe przeszkody . Dzisiaj coś nasi synoptycy -spece od pogody , coś przebąkiwali , że jednak śnieg może się pojawić na święta , ale póki co , mamy ciągle ciepło , deszcz co prawda popaduje, ale to konieczne, bo tej jesieni było krucho z deszczem i nawet mówiło się o jesiennej suszy , tego zjawiska podobno nie mieliśmy od ponad 50 lat , jesień zawsze nam się kojarzyła z obfitymi opadami deszczu i silnymi wichurami . I wreszcie wkrótce spotka nas coś miłego , spędzenie z kochanymi wnukami świąt Bożego Narodzenia , Nowy Rok powitamy chyba z Elisabeth, chłopaki jadą na Sylwestra do Bremen , i nasze życie poleci dalej , aby w zdrowiu i do wiosny, też wkrótce .....

wtorek, 6 grudnia 2011

Mikołaj

Mikołaj , Nicolaus i wszystkie inne mikołaje dzisiaj mają swój dzień , he..he.. od zawsze Mikołaj zachował swoją tradycję i jest z nami każdego roku , jak fajnie te wszystkie tradycje przeżywać , wiem że to Dzieci się cieszą , ale my dorośli też , razem z nimi lubimy ten dzień świętować, co prawda , nam przypadła rola obdarowywania , ale przyznajmy się , że sprawia nam to taką samą frajdę jak naszym wnukom , my po prostu lubimy im dawać i się z nimi razem bawić i radować. Kochane moje wnuki , wysłałam waszym mamom pieniążki i wiem, że Mikołaj do was zawita, no a te starsze będą u mnie to i tak dostaną swoją niespodziankę , bo sami ich pragniemy uszczęśliwiać , i dobrze, bo życie z tego powodu ma swoje dodatkowe blaski , a tych radości za wiele nie ma , no dla nas to tylko czeka SKS [ starość kurcze starość ], ale powoli , nie ma co się poddawać , bo Ci , co więcej się weselą mniej chorują , no możemy od dzisiaj sprawdzać na sobie . Od rana całkiem dobrze mi idzie , poszłam bez kuli na gimnastykę , po drodze mam piękne widoki, park , jezioro, kaczuszki jeszcze pływają , ale blisko nie podchodziłam, bo idę normalnie , ale nie za szybko i pilnuję godziny ,żeby się nie spóźnić , dzisiaj było 10 min wcześniej, czyli ładny zrobiłam postęp . Dzisiaj od jeziora trochę wiało , wolałam iść okrężnie , bo nie chce chorować , a spacer jest konieczny . Rehabilitanci są super mili , wszystko z uśmiechem , dzisiaj miałam znowu z tym samym panem , nie są to trudne ćwiczenia, ale pod okiem fachowcy odbywa się to spokojnie , nie mam tremy że coś źle zrobię , a pracuję i napinam mięśnie , żeby pokazać ,że w starym ciele młody duch ...ha..ha.. , bo tak się przy tych ćwiczeniach czuję . Zrobiłam już termin do ortopedy na 24 styczeń i tak dobrze mi poszło,że uzyskałam następne skierowanie na gimnastykę w recepcji , teraz w czwartek rehabilitanci zrobią mi terminy na następne 6x i to będę miała pewnie do końca grudnia i jeszcze w styczniu , i wtedy będę mogła się zorientować co do mojej sprawności i co jeszcze ewentualnie wystękać u lekarza ortopedy . Było mi radośnie i poszłam w zaparte dalej , weszłam do sklepu i kupiłam wnuczkom do Japonii prezenty , paczkę wyślę jak będzie Betti , bo samej jest mi z tym ciężko , jutro ma Urodziny Julia , kończy 11lat, a Luna miała we wrześniu , czyli i na mikołaja i gwiazdora te wszystkie okazje , nie mogą ominąć te dzieci , co są w dalekiej Japonii . Julia była u nas w Rumi w sierpniu razem ze swym ojcem , w tym wieku szybko nie zapomni ,że ma dziadków w Polsce , a ja nie mogę zapomnieć ,że mam kochane wnuki w Japonii . Jak widzicie , dzisiejszy dzień był dla mnie udany a reszta radochy czekała mnie w domu , gdy dorwałam mojego kompa i dałam radę ruszyć te moja pocztę e-mail , i znowu jest czynna , ale się cieszyłam , że udało mi się to uzyskac , i juz zaraz do piotra wysłalam i wszystko gra, i mogę teraz pisać dalej e-maila, do Zosi tez wysłałam wiadomość e-mail , czekam na potwierdzenie od niej ,że przeczytała . Marek miał obiadek już gotowy , i zaraz usiadłam do konsumpcji , i potem do kompa , a Marek robi potem sjestę , ja się nie kładę , bo w nocy jest sen niespokojny , ale jemu to wychodzi i mocno się wysypia . Jest godzina 16 , zaraz jest ciemno, dzień był bez deszczu i + 6 st. i zimny wiatr , nadal po niebie toczą się kłębiaste czarne chmury , gdy nadejdzie noc wszystko otuli swym płaszczem , a za oknem w domach mrugają lampeczki , gwiazdeczki i inne światełka , to sprawia ,że aura jest już świąteczna . Mój Mikołaj nadejdzie do mnie niebawem , jak sama sobie zrobię gimitliś i wieczór czeka mnie udany,czego wam wszystkim życzę , co mnie czytacie .

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Zosia

Kochana Zosiu , bardzo Ci dziękuję za list i życzenia imieninowe , nie spodziewałam się od Ciebie poczty , ale zawsze sprawdzam , czy mam wiadomości na poczcie od dzieci , bo oni często dają mi wiadomości. Do tej pory moja poczta była sprawna i od wczoraj , nie odbiera i nie przesyła ,ale Twoja wiadomość list był na śmieciach i dałam radę przeczytać , to była na prawdę niespodzianka . Widzisz Zosiu ogromnie się cieszę,że czytasz mój blog , tym sposobem , chociaż spotkałyśmy się tylko raz , to wiesz co się u nas dzieje , jednak szkoda , że w tym roku nie pogadałyśmy w innych okolicznościach . Wracamy pod koniec marca do Rumi i muszę zadziałać solidniej i konkretnie a nie tylko zwykłe bla...bla... na ulicy , to nie przystoi kobietom w tym wieku i to emerytkom , mamy wszystko za sobą i teraz dla nas czas na odpoczynek i rozmowa przy kawce lub nalewce , co kto może , lub co kto woli . Nie mam pojęcia jak usprawnię moją pocztę e-mail , w tym roku był Piotr z wnuczka z Japonii i dużo mi usprawnił w laptopie , po prostu powyrzucał wszystkie śmiecie po moich wnukach i było do tej pory dobrze . Z powodu ich przyjazdu do Rumi miałam czas wypełniony rodzinnie i zdajesz sobie sprawę, że byłam bardzo szczęśliwa w ich towarzystwie , poza tym był wnuk Sebastian , syn Kariny przez dwa tygodnie , byłam praktycznie całe lato emocjonalnie zaangażowana , ale cieszyłam się bardzo i brałam wszystkie chwile łapczywie , jakbym się obawiała ,że mogę już takich pięknych przeżyć nie zaliczyć . To wszystko jest prawda ,że musimy się cieszyć każdym dniem i nie narzekać , nie marudzić , każdy ból [ o ile się da ] jakoś przetrzymać , bo nigdy nie wiemy co może być za następnym zakrętem i co jeszcze może nam się przytrafić . Piszesz,że cierpisz z powodu niedyspozycji nóg , teraz wiem , jaki to jest ogromny dyskomfort , ale Zosiu zawsze byłaś dzielna w chorobie i w kolejach swojego losu , i to jest po prostu taki człowieczy los , ale jak się ma przyjaciół i jest okazja się o tym przekonać , to życzę tego szczęścia wszystkim . I właśnie dlatego chcę Ci tą drogą podziękować , że Twoje słowa są tym dowodem o czym napisałam wyżej , tak , bo słowa docierają do naszego serca, duszy a jak dusza się raduje , to i ciało podskakuje , ha..ha... ciekawe , jak teraz będą wyglądały moje podskoki , ale powoli kochani , na razie jest fajnie ,że chodzę a na podskakiwanie tez przyjdzie czas . Kończę ten post skierowany do Ciebie Zosiu, bo nie wiem czy dam radę wysłać Ci wiadomość drogą e-mail , my dwie możemy jeszcze na Gadu lub Skype , ale nie wiem jakiej wprawy nabrałaś , więc jest dobrze jak jest, a po moim powrocie nadrobimy ten czas zeszłoroczny i musimy się spotkać na żywe gadu -gadu , pozdrów swojego Zygmunta i Ciebie całuję i życzę dalszej pogody ducha i się trzymaj , obojętnie czego i do przodu .

sobota, 3 grudnia 2011

Hallo

Kochana Haniu , miałam już Ciebie pytać , czy masz już kupiony laptop , czekałam na wiadomość od Ciebie. Sprawiłaś mi miłą niespodziankę , tak bardzo tęsknię za rozmowami z Tobą , a pisanie listów zaniechałam tylko z jednego powodu, że moje listy do Ciebie nie docierały , nie tylko do Ciebie , ale inne osoby w Rumi również nie otrzymały moich listów . Cała radość pryska skoro korespondencja nawala , to jest w dzisiejszych czasach szczególnie smutne , mamy ogromny postęp techniczny , a jednak zwykła korespondencja istnieje nadal, ale niestety nie dane nam jest się z tego cieszyć , bo są jakieś powody , ze listy giną . Pisałam do Piotra ,że ma przysłać dowody nadania paczki z Rumi do Japonii , ze chcesz iści na nasza pocztę popytać i interweniować, taka droga przesyłka i paczka nie doszła .Napisałam mu ,żeby do Ciebie wysłał, ale On sobie upraszcza i przyśle do mnie do Berlina , a tu wyłania się następny problem, że ja mam wysłac do Ciebie , skoro mam obawy ,że list znowu zginie, błędne koło , bo się tłumaczył ,że do mnie wysyła i to włoży razem w jedna przesyłke, oczywiście przesadza , jeśli jeszcze nie wysłał, to mu wytłumaczę dlaczego . Widzisz Haniu nawet takie błahe sprawy powodują różne kłopotki , niby nic a jednak. Nasza Pani doktor odwołała nam wizytę na całe 10 dni później , teraz mamy termin na 12.12. jak rozmawiałam z pielęgniarka byłam zaskoczona, bo mogłam zapytać o nasze wyniki krwi, ale juz nie ten refleks co kiedyś , po prostu nie zaskoczyłam . Byłam na drugiej gimnastyce, tym razem było inaczej, z młodą rehabilitantką , zawsze inne ćwiczenia , ale wszystkie na kozetce , miałam zaraz zrobić następny termin do ortopedy jak wracałam,ale zapomniałam . Dużo rozmawiałam z tą Panią i powiedziała, ze mam jeszcze starać się o więcej ćwiczeń , bo te 6x , to za mało. Następną mam we wtorek, to muszę sobie zapamiętać- zapisać, bo znowu zapomnę, za wiele tłoczy mi się na moją starą głowę i chwilami mam przesyt tego wszystkiego , co mam zrobic i co powinnam, a nazbierało się tego nie mało . Marek ma swoją rozrywkę -sport zimowy i jest dobrze , a ja moje zapisane kartki na stole muszę codziennie sprawdzać i realizować . Kochana zrobię teraz gimitlis , trochę nalewki z Aroni, a Monika mi przysłała adwentowa paczkę i na święta życzenia dla nas , upiekła czarny keks i jeszcze inny orzechowy, mnie smakują te wypieki a Markowi nie, no to dłużej będę mogła zajadać i jest okej.Karina ma robotę ze swoimi filcami, bo ma zamówienia na święta i chce też zarobić, ale nie ma wtedy zbyt wiele czasu dla dzieci i konkretnie dla domu. One obie już z początkiem adwentu zrobiły dekoracje w domu , a u mnie nawet nie drgnęło, bo ciągle nie mam chęci . Przyniosłam wszystko z piwnicy i stoi, a ja patrze i nic nie robię z tymi stroikami , bo jak brałam z piwnicy , miałam w niej na podłodze wodę, poszłam do gospodarza, ale On powiedział,że była awaria rury, i jakoś do mnie tez przy okazji naleciało. Dobrze , że zaraz mogłam te kartony ratować, bo już niektóre nasiąkły woda , i musiałam je wyrzucić, Marek mi tez pomagał,ale się zapomniałam i za mocno tam się szarpałam , w tych nerwach nie czułam, ale wieczorem nie mogłam się ruszyć i musiałam ratować się tabletką i jeszcze na drugi dzień byłam do niczego . Piękne słoneczne dnie się skończyły i już od dwóch dni jest deszczowo, po prostu ciemno, no tak jak o tej porze jest , ale w zeszłym roku rozweseliłam tę ciemnotę dekoracją a w tym roku się ociągam. W domach obok są piękne dekoracje , gwiazdy świecą i gwiazdorki i inne świecidełka a ja patrzę i nic , jest mi smutno ,że mnie nic nie bierze , ale jeszcze 3 tygodnie , może dostanę chęć. Haniu ,życzę Tobie i Twojej Rodzince samych dobrych dni i zdrowia pa..pa całuski i do następnego pisania . Pa.

Starania

Starania, to dobre słowo na obecne moje czynności, praktycznie cały czas się o coś staram , końca nie widac , fakt,że idzie mi teraz wszystko znacznie wolniej , z powodu mojego ograniczonego chodzenia, dojście i powrót na moją gimnastykę zabiera mi 3 godziny, a jak chodzę jeszcze po sklepach , to 1 więcej . Nie narzekam , i tak odpada mi gotowanie i zakupy zasadnicze, ja kupuje to co lubię i potrzebuję , a najwięcej staram się wypatrzeć coś dla naszych wnuków , teraz są okazje , sporo obniżek , więc trudno mi przejść obojętnie wobec takich pokus . To może nie trwać długo, bo jak będzie śnieg , to moje wędrówki się skończą , moja gimnastyka jest do 15.12. a potem zobaczymy, chciałam jeszcze raz iść do ortopedy po następne ćwiczenia , jednak skoro będzie ostra zima , to nie bardzo by mi odpowiadało to chodzenie . Robota w domu wcale się nie posuwa , z mycia okien mogę zrezygnować , ale nazbierało się pranie, jak nigdy, a ja ciągle to odkładam, po prostu nie mam chęci , mój anioł stróż stoi nade mną i kracze ,jak za dużo używam prądu , tak samo jest z odkurzaniem , dostaje takiej trzęsawicy , że nie mogę ze spokojnym nastrojem pracować , no niestety , takie jest moje życie. Lepiej jest mi pod tym względem w Rumi , tam nie stoi nade mną , bo ja płace wszystkie rachunki i zupełnie go to nie interesuje. Najgorzej wychodzę z płaceniem rachunków na ogrzewanie centralne , które jest na gaz i to są już bardzo duże rachunki , idzie w tysiące, teraz nasz pobyt zahaczył o październik , ogrzewałam do listopada , więc na wiosnę , mogę liczyć na spory wydatek , nawet ponad dwa tysiące, bo ogrzewanie jest nastawione na 10 st. do końca zimy, aż do naszego powrotu. A mój Pan zaplanował już powrót na 25 03.12. no fajnie , tez lubię nasze powroty, ale kosztuje mnie to dużo, bo mieszkanie muszę ogrzewać do Maja, bo kwiecień jest zimny. Marka rwie do ogrodu, to bardzo lubi robić i tylko praktycznie tylko to go ciągnie najwięcej do Rumi , bo jak nie w ogrodzie , to siedzi w domu i czyta gazety i ogląda Tv . Uważam ,że radzi sobie z tym wszystkim doskonale , skoro przeszedł taki poważny udar , cieszy mnie to ogromnie, szczególnie teraz , gdy sama jestem nie całkiem sprawna , doceniam to wszystko i mogę tylko dziękować opatrzności ,że nie jest gorzej. W dalszym ciągu moje starania o wszystko się nie skończą , zanim wyjedziemy z Berlina muszę mieszkanie zostawić czyste, ale po świętach odrobię wszystkie zaległości , bo grudzień pojawił się zbyt nagle , gonię wszystkie terminy , i też gościna naszych wnuków wymaga ode mnie ogromnego myślenia i przygotowania , aby ten pobyt był dla nas wszystkich radosny i bez problemów. Tu z moją energią jestem wielka , miłość do bliskich mi osób daje mi siły do działania , i moje plany będę chętnie realizowała . Oni są już dorośli i dużo w domu pomagają , cieszą się do naszej wspólnej gwiazdki , bo z nami zawsze przeżywali w latach , gdy byli jeszcze mali , i mają tę świadomość ,że nasz wiek jest pełen niespodzianek i nagle ich marzenia do wspólnej gwiazdki mogą prysnąć , jak mydlana bańka . Koniec tych rozważań , dzisiaj jest sobota , a jutro zaczyna się druga niedziela adwentu i tak to poleci, niebawem jest Gwiazdka , bo co to jest 2-3 tygodnie, to tyle co nic.