piątek, 31 grudnia 2010

Sami

Tytuł mówi za siebie , tak jesteśmy sami , żegnać stary rok i witać nowy będziemy w swoim towarzystwie . Jest to miłe , bo najgorsza jest samotność , chociaż do tego też można przywyknąć , pod warunkiem , że zdrowie na to pozwala , że jeszcze idzie się cieszyć życiem normalnie . Dzisiaj z samego rana Marek poleciał do miasta po nasze polskie gazetki i brakujące produkty do jedzenia , mamy odwilż , i + 2 st. przyszedł do domu spocony z powodu szybkiego marszu , lubi szybko chodzić i czuje się z tym dobrze . Mnie nic nie korciło do spaceru , nawet się zrobiło brzydko , brudno , ciemno , świat za oknem bez tej świeżej bieli stracił swój urok , wszystko wróci do nas szybciej , jak myślimy , bo zapowiadają opady śniegu od jutra , czyli problem śniegowy nadal się będzie pogłębiał , bo brakuje na niego już miejsca na ziemi . Jestem zadowolona , że nasze wnuki dotarli do swoich domów szczęśliwie i pewnie dzisiaj balują w gronie swoich rówieśników , Karina ze mną dzisiaj długo rozmawiała przez telefon , bo zwykle rozmawiamy w internecie, i to nie jest taka rozległa rozmowa . Potem pogadałam z moją ukochaną Hanią , cieszę się ,że wróciła do zdrowia i może wśród swoich najbliższych cieszyć się życiem . Do cioci Danki tez dzwoniłam , zawsze martwię się o ich zdrowie , no niestety , ciocia zawsze płacze ,że bolą ją nogi , a Mój ukochany brat też się trzyma , mimo ogromnych przeszkód życiowych, co go spotykają na każdym kroku , ma hart ducha , przez wiele lat wyrobiony pływaniem na morzu i to stało się bardzo pomocne . Do pozostałych kochanych mi osób wysłałam wiadomości na komórkę , i też innym e-mal , dałam w ten sposób znać , że o nich wszystkich pamiętam i myślę . Wspomnieniami wróciłam do lat , gdy byłam jeszcze dzieckiem i moi Rodzice wybierali się na bal sylwestrowy w Rumi , powierzając opiekę nad nami Ciotce Agacie , to siostra mojej Mamy . Bracia starsi ode mnie , tej opieki nie potrzebowali, i ja nie byłam już mała , ale Ciocia miała pieczę nad całym gospodarstwem , domem i oczywiście nad nami . I zawsze w sylwestra wracam do opowiadania Cioci w tej nocy , ubarwiła odpowiednio swój głos , i jak były minuty przed wyciem syreny , zaczęła mówić , " i teraz idzie ten stary rok , przegięty wpół od ciężaru , który niesie na plecach , zmęczony , nogi go nie chcą słuchać i ledwo idzie , ale idzie, bo musi odejść , bo zaraz przyjdzie nowy rok , młody , silny i piękny , wszyscy natychmiast zapomną o tym starym , co od nas odchodzi " . Pamiętam to dokładnie , patrzyłyśmy obie przez okno , do szyb przyklejone nasze twarze i wpatrujemy się w ciemność za oknem , koniecznie chciałam zobaczyć , jak idzie ten stary rok , zrobiło mi sie od tego opowiadania bardzo smutno , i jak syrena zaczęła wyć , to jeszcze długo nie mogłam zapomnieć o tym biednym starym roku , który musiał odejść . Myślę , że ten smutek w starym roku szedł ze mną przez całe życie , bo zawsze mam te same refleksje , to po prostu przychodzi taki żal , że wszystko co pojawi się wraz z Nowym Rokiem , napawa nas niepokojem , bo tyle może się jeszcze wydarzyć , a to co minęło , mamy już za sobą, ale też jest ta świadomość , że jeden rok mamy więcej naszego życia , czyli jesteśmy starsi . Przyjęło się radować zaraz , jak wybiją dzwony , i zaczynamy Nowy Rok , to jest konieczne, bo przecież smutek zostawiliśmy w starym Roku, a teraz Nowy wypełnia radość i wszelkie nasze marzenia , co daje nam impuls na nasze dalsze życie już w nowym roku. Kochani , no to życzę nam wszystkim , żebyśmy przepędzali nasze smutki , i brali się do roboty , bo cały rok przed nami , a przy okazji , każda dobra , co się nawinie , weselić się i radować, bo to jeszcze nikomu nie zaszkodziło , tego nam wszystkim i sobie życzę na cały rok.Do gryzmolenia już w Nowym Roku...ha...ha...

wtorek, 28 grudnia 2010

Zaduma

Drugi dzień po świętach , Szymon już wczoraj wrócił do swojego domku , oczywiście byłam bardzo niespokojna z powodu śnieżycy , ale dzisiaj dał mi znać ,że szybko i dobrze zajechał . Sebastian z Dziadkiem wyruszyli do miasta , mam trochę luzu, bo jak są moi chłopcy , to nie mam co marzyc o pisaniu na kompa. A jeszcze zanim Sebastian wyruszy do domu, to musze z nim sprawdzic wszystkie moje wejścia do komputera, bo zawsze były dla mnie katastrofy, pozmieniali moje okienka i inne cuda .Nie jestem taka dobra, co prawda spodziewałam się dużo z moimi wnukami nauczyc, ale niestety nigdy to nie wychodzi z różnych powodów. Mamy piękny widok zimy za oknem , byłoby to cudownie kojące uczucie , niestety , z wychodzeniem na spacer przy większym mrozie jest to ryzykowne , ja zaraz obrywam kaszel , no do teraz , dzięki tym ostrożnościom zachowałam zdrowie , i cały czas jestem w dobrej formie psychicznej i fizycznej . Przyszła paczka z Japonii od Piotra , dopytywał sie dzisiaj w rozmowie internetowej, czy już nadeszła , uspokoiłam go ,że z pewnością dzisiaj, bo już wszystko zaczyna dochodzić , każdego dnia przychodzą od was karty i listy wysłane do nas , i jak u mnie się uspokoi i będzie normalka [chyba , nie będzie jej nigdy ] , to zaczynam ruszać z moją korespondencją . Myślałam ,że wnuki z nami pożegnają stary rok , ale są młodzi i biorą swoje przyjemności wśród rówieśników , tego się raczej spodziewałam . No cóż , w ubiegłym roku były z nami w Bremen dziewczynki, Elisabeth i Sara , ten rok stary pożegnamy z Markiem w swoim towarzystwie , cieszymy się z tego , bo co mają Ci mówić , co nie mają z kim witać Nowego Roku , a też go witają . Marek zawsze cieszy się z programów w telewizji , ale każdego roku , coraz bardziej wyraża się z niezadowoleniem , że zniknęły te piękne kobiety pokazywane w rewii francuskiej , faktycznie pamiętam, to były pokazy zjawiskowe , bogate . Tak , pomyślałam , że te wszystkie nowości nie muszą się wszystkim podobać , a poza tym , wnioskuję , że przede wszystkim chodzi o kasę , tam gdzie duża konkurencja , to pociąga za sobą większe koszta . W zeszłym roku podobały mi się bardzo wszystkie programy nasze z polski, ale w tym roku Marek poszaleje po tych kanałach , bo ma wykupiony pakiet cyfra +, i jest tego dużo , a ja mam niemiecki w razie sporu , gdyby z Markiem nie wypaliło wspólne oglądanie , nieraz jest bardzo kapryśny , i wychodzi ,że mamy odrębne gusta . Ważne , aby nasze zdrowie nadal nam dopisywało , i mogliśmy razem witać Nowy Rok , i koniecznie musimy sobie wypić lampkę na to wszystko co się dzieje dookoła , i wprowadzić w ruch nasze najskrytsze marzenia , bo one siedzą u każdego z nas , i głośno pragnąć ich spełnienia .Nie chcę o tym myśleć , że teraz jest zima i nadal ma być sroga, że czeka nas w związku z tym dużo utrapień , że będzie wpierw okropna chlapa , a potem będzie mróz , i znowu śnieg , i znowu odwilż , i tak dookoła , aż do wiosny , No cóż , dawno tak nie mieliśmy , było średnio na jeża , szło wytrzymać , pozbyłam się wszystkich kożuchów , a teraz one by mi się przydały , ale ubieram się dobrze i nie marznę . Moi panowie wrócili z miasta , i wypada mi kończyć moje dumanie . A więc do miłego ...

sobota, 25 grudnia 2010

Radujmy się

Cieszmy się ,że tradycja świętowania Bożego Narodzenia daje nam każdego roku możliwość przeżywania tych Świąt z naszymi najbliższymi , i co ciekawe , że absolutnie nie przeszkadza nam to,że zawsze jest tak samo. Przeciwnie , jak musimy już wyeliminować z naszego wigilijnego menu kolejną potrawę , z uwagi na to, że Ona po prostu nam już nie służy, lub nie zdołamy jej już zjeść[ ile to można ?], to przeżywamy to bardzo, świadczy o tym ,że już nam zdrowie nie pozwala, i ten fakt , mówi nam ,że nie jesteśmy już młodzi. Nasza Wigilia była udana ,humory i zdrowie nam dopisało , a najważniejsze ,że wnuki zdrowo i cało dotarli do nas w porę , Szymon odbywał podróż pociągiem , zmieniał ich aż pięć razy i był o 22.30. , Sebastian miał mniej szczęścia , jechał w nocy . Umówiony był na transport autem z Bremen , o godz 15, ale facet miał opóźnienie i wyjechał dopiero o 22.15., czyli 7godzin siedział na dworcu , zamiast kontynuować podróż . Noc miałam zawaloną , spałam z przerwami , martwiłam się z powodu niekorzystnej aury , było bardzo ślisko i słaba widoczność z powodu mgły. Dotarł nad ranem o godz. 4.30., moja radość była ogromna , że jest zdrowy i cały , a moja udręka się skończyła.Byliśmy z Markiem dobrze przygotowani i mogliśmy się zająć naszymi gośćmi , ja musiałam się bardzo skupić ,żeby znowu nie zalać całej zupy grzybowej śmietaną , jak w ubiegłym roku , więc dla Szymona odlałam wcześniej .Poza tym pierogi zrobiłam też oddzielnie dla Szymona , bo chce ciasto z mąki i wody , bez jajka , nawet lepiej je kleiłam i szybciej , jak te nasze z jajkiem . Udało mi się też zrobić moje rolady z kremem czekoladowym , to dla Sebastiana , On tak lubi je zajadać , ale Marek też okazał się łakomczuchem , i zajadał na równo z nim .Chłopaki zgłodnieli i na kolację był jeszcze czas , więc o godz. 15.30. zrobiłam kawę i do tego właśnie mój udany wypiek , niestety na długo nie uciszyłam ich apetytów, bo Sebastian o godz. 17 , meldował ,że chętnie zjadłby kolację . Uznaliśmy z Markiem , że jesteśmy gotowi , i zaczęliśmy podawać do stołu , poszło nam szybciej przy pomocy Szymona i Sebastiana . Były przygotowane prezenty , miło nas zaskoczyli wnuki,że pomyśleli o swoich Dziadkach , wszystko odbyło się w kolejności , wpierw łamanie się opłatkiem i życzenia , jest to moment utrzymania rodzinnej więzi i to właśnie bardzo tutaj odczuwamy , i widzę ,że jest to nam wszystkim bardzo potrzebne . Radujmy się dalej , nie tylko dzisiaj , czy przez święta , ale w naszym codziennym życiu , nie jest to łatwe dla nikogo , dla starych i młodych , starzy się martwią z powodu starości a młodzi ,że tyle marzeń przed nimi , a tak trudne do zrealizowania . Przyjdzie Nowy Roczek a z nim nasze marzenia , zróbmy trochę inaczej , mniej myślmy o sobie , a pokochajmy naszych najbliższych i więcej dajmy im odczuć, że ich kochamy takich , jacy są, nie muszą dla nas zmieniać swoich ideałów , przyzwyczajeń, pragnień , czy marzeń . Starajmy się być z nimi w ich codziennym życiu , nie odkładajmy okazywania swoich uczuć na inny czas , czy chwilę , może tak się wydarzyć , że nie zdążymy im tego wszystkiego powiedzieć lub dać , więc nie żałujmy okazywać miłość , obojętnie w jakiej postaci .Dzisiaj zaczęłam dzień radośnie , nasze Dzieci te z dala od nas , składały nam po raz kolejny życzenia , Piotr pisał w internecie , jak mieli udana wigilię z Rodziną , tak samo Karina i Monika dzwoniły , z życzeniami udanych świąt, i jednocześnie każda opowiadała , jakie były relacje wśród nich i ich dzieci .One obie są zasypane śniegiem , drogi , więc są przymusowo w domu ,maja zapasy i ciepło i świętują .Monice przewróciła się wystrojona choinka , potłukły się bombki , sprzątanie i od nowa wieszanie , ale wigilia udana pod każdym względem . Samuel w tym roku miał wielką radość w ubieraniu choinki , sam wieszał bombki i robił to bardzo delikatnie i żadnej nie zbił , potem się bardzo cieszył , jak była gotowa . Prezenty z rozpędu wszystkie pootwierał i potem nie było wiadomo , komu które gwiazdorek podarował , z tego chaosu najmniej martwił się sam sprawca tego zdarzenia . U nas też otwieraliśmy prezenty po kolacji i była taka sama radość z tego powodu , jak w domach moich Dzieci, Dziadek dostał model samolotu , i dzisiaj z Szymonem razem dokonali montażu , nawet im to poszło sprawnie . Przez cała noc leniwie sypał śnieg i rano wszystko było w bieli , bo jeszcze wczoraj wieczorem było brudne błotko i gołe drzewa , więc przyroda również przyoblekła świąteczne szaty ,co bardzo nam się podobało .Ten post już raz napisałam , niestety przy publikuj posta, została 1/3 a reszta poszła w sina dal , straciłam całkiem humor, bo dawno nic takiego mi sie nie wydarzyło , ale mam ich w tej chwili za dużo do korzystania z tego cudownego urządzenia i się coś poknociło , bardziej w treści podobało mi się , to co zniknęło, no trudno , tak widocznie miało być , przy okazji nauczę się czegoś więcej, na dzisiaj mam dosyć .

sobota, 18 grudnia 2010

Cisza

Cisza w naszym domku , cisza dookoła , musiałam się mocno wsłuchiwać w odgłos latających samolotów , dzień dzisiaj był piękny , słoneczny . Marek rano leciał po karmę dla ptaszków ,kupił gotowe kule i powiesił je na balkonie , ptaszki jeszcze nie wiedzą o ich istnieniu , pewnie jutro się zjawią . Siadają nadal na naszej brzozie i my również cieszymy nasze oczy , jest to żywe zjawisko , które o tej porze roku cieszy najwięcej ,resztę przyrody przykrył śnieżny puszek , co daje dodatkowy urok .Zakupy świąteczne robimy stopniowo , a tak za bardzo nie szalejemy, bo nie mamy tyle miejsca, w tej chwili jest mróz , można się ratować balkonem .Upiekłam na próbę rogaliki z jabłkami , i codziennie z Markiem jedliśmy je do popołudniowej herbatki , lubimy je jeść na ciepło , niestety dzisiaj poszła ostatnia porcja . Piekłam w tym piekarniku pierwszy raz , i jestem zadowolona i z moimi biszkoptami nie powinnam mieć problemów .Bardzo lubimy rolady z kremem czekoladowym i marmoladką w środku , najwięcej je zajada Sebastian ,ale i ja się stęskniłam za tym wypiekiem , chyba minął rok , kiedy je ostatnim razem piekłam . Dzisiaj odpoczywałam w domu, byłam tylko w piwnicy po nasza szopkę betlejemską , jest bardzo oryginalna , i Marek się o nią upomniał ,podoba mi się w naszym mieszkanku , jest ciepło i przytulnie , mój wystrój świąteczny daje miły nastrój , i lubię w nim przebywać . Codziennie przychodzą karty świąteczne od was wszystkich kochani , co o nas myślicie , i pomyśleć , że jutro już ostatnia niedziela Adwentu , a od poniedziałku już mamy tydzień prawie świąteczny . Jedziemy od samego rana do Kliniki kardiologicznej na wizytę lekarską , dzwonił do nas lekarz z Kliniki, że mamy wszystkie wyniki Marka zabrać , i mówił o swoich wnioskach o Marka arytmi serca , przygotował nas psychicznie do ewentualnego zabiegu , co nazywa się ablacją . We wtorek mamy jeszcze termin u neurologa , zrobi tez usg Marka tętnic szyjnych i głowy , po drodze zrobimy zakupy , a potem czeka nas solidna robota , zdecydowaliśmy się i zrobimy pasztet . Bez tej potrawy nie wiedziałabym do czego jeść buraczki z chrzanem , a bardzo lubię jesć jedno i drugie , a poza tym ten przysmak też zajada Sebastian, byłby rozczarowany , gdyby w tym roku go zabrakło . Wszystkie te sprawy mobilizują do działania , jednak nie jest to w połowie , co zwykle robiliśmy na Boże narodzenie , co roku jest mniej tych potraw , po prostu z tej przyczyny ,że już nie dajemy rady tyle jeść , niestety S.K.S. na każdym kroku daje nam się we znaki . Rozmawiałam z Szymonem i chce do nas zawitać 23.12., Sebastian tez zgłosił swój pobyt u nas , może przyjadą razem , chyba że Sebastian wymyśli dla siebie inny rodzaj spędzenia swoich ferii zimowych .Jestem przygotowana na pobyt naszych wnuków i dodaje mi to chęć do dalszego uzupełniania brakujących rzeczy , i w ogóle cieszy mnie ich pobyt ,to jest nasza czwarta gwiazdka , jaką spędzamy razem . Będzie to miłe , jeszcze z tego powodu,że razem powitamy Nowy Rok, a bedzie to nasz pierwszy Sylwester w stolicy Niemiec , możliwe że razem z wnukami czekają nas fajne przeżycia . Oczekiwanie i ten cały okres przedświąteczny , ma swój niepowtarzalny urok , udekorowane okna w domach prześcigają się w pomysłach , niektóre są po prostu piękne , ulice weselsze i ten ruch , szał zakupowy , dekoracje w witrynach wystawowych , kolorowe ulice i biegający ludzie . Po nowym Roku wszystko wejdzie w swoje utarte tryby , i życie poleci dalej , jednym mniej radośnie innym więcej, jedno jest pewne , że czas niesamowicie pędzi do przodu , przynajmniej mnie , jeden tydzień za drugim i potem miesiąc następny. I tak kochani do wiosny , tylko jeszcze cała zima przed nami, a to co teraz już jest , daje sie mocno wszystkim we znaki. No , ale , nie możemy tylko myśleć ponuro, życzę nam wszystkim optymistycznego patrzenia w przyszłość , to zawsze pomaga i życie staje się lżejsze , czego nam wszystkim z całego serca życzę i do miłego następnego pisania , nie wiem kiedy, trudno planować , jednak z pewnością jeszcze w stary roku .

niedziela, 5 grudnia 2010

Adwent

Dzisiaj niedziela , zaczyna się drugi tydzień adwentu , jeden tydzień poleciał szybko i tak będzie z następnym . Mam terminy do lekarzy z Markiem jeszcze w Grudniu , najbardziej denerwuję się z tym pobytem Marka w Klinice . No trudno , wszystko trzeba przeżyć , myślę,że specjaliści się dopasują do stanu Marka serduszka , i nic na siłę nie bedą mu robili, po to właśnie idzie do specjalistów, i w warunkach klinicznych nic mu nie zagraża , tylko więcej się dowiemy , jak faktycznie z nim jest . Od poniedziałku przygotuje mu rzeczy , które są niezbędne w takich okolicznościach , to mam zawsze w szafie pod ręką i wszystko pod kontrolą, bo niespodzianki mogą się wydarzyć w każdym momencie życia . Wszystko to sprawia, że nie jest mi radośnie , a pogoda też zrobiła się ponura, nie ma słońca , szaleje wiatr, który zdmuchuje śnieg leżący na dachach , i wygląda , jakby padał z nieba . Robię nam nastrój, zapaliłam wszystkie świeczki i lampeczki, spoglądam na naszą brzozę , i ona daje wyraz niezadowolenia, wierci się i kręci na prawo , na lewo, wachluje swymi rózgami , wiatr szaleje wokoło , nie widzę żywej duszy , nawet ptaki się pochowały ,jest jeszcze jasno , taka aura nie zachęca nikogo na spacery . Miałam dzisiaj od rana miły dzień , pogadałam sobie na kompa z moimi kochanymi dziećmi , Karina wiele mi napisała , jak sobie radzą w nowym miejscu , potrzebuję bardzo z nimi rozmowy, to działa na mnie kojąco , to tak jakby siedziały obok i rozmawiały . Piotr z samego rana zameldował radośnie , że przyszła od nas paczka , szła 10 dni , i bardzo nam dziękowali , włożyłam tam prezenty z ubrań , dla Juli na Urodziny (ma teraz 07.12.), oraz dla Luny , która miała Urodziny we wrześniu , poza tym słodycze na Mikołaja i inne na Boże Narodzenie , bardzo im sie rzeczy dla dzieci podobały i wszystko co było w paczce , serdecznie dziękowali . Wyruszyli na swoje japońskie balangi po knajpkach i klubach , wrócili cała japońska Rodzina weseli do domu , bo jeszcze przed snem Piotr zdążył się pochwalić tymi zdarzeniami . Marek siedzi wrośnięty w swoim fotelu i od rana męczy sport zimowy, że tez mu sie to nie znudzi , podziwiam, no ale , to jego dziedzina życiowa, co go jeszcze interesuje , oprócz filmów . Otwiera telewizje od rana i tam czatuje na filmy w swoich ulubionych programach , śmieję się z niego , że uzależnił się od tego , jak kobiety od swoich seriali , tym żyją , i nic im więcej do szczęścia nie jest potrzebne . Ja potrzebuję przede wszystkim reali i wszystko co żywe mnie otacza , obserwuję i moje własne życie bardzo mnie obchodzi , chcę być świadoma mojego istnienia w każdym momencie dnia , wszystko , co słyszę i widzę rejestruję , moje myśli też mi są bardzo drogie , cały mój świat mnie absorbuje , po prostu żyję , dzisiaj i każdym następnym dniem . Koniec na dzisiaj , bo już zrobiło się ciemno na dworze .

sobota, 4 grudnia 2010

Barbórka

Dzisiaj moje Imieniny , jestem zadowolona z mojego imienia, którym zostałam ochrzczona, do tej pory żyło mi się z nim w zgodzie, bo na pocieszenie mam jeszcze drugie imię Krystyna , ale to imię wybrałam sama. Pamiętam,że męczyłam Mamę,i prosiłam ją właśnie o wpis do mojej metryki tego imienia . Dziwne mi się dzisiaj to wydaje, dlaczego siedział we mnie taki upór, i dlaczego to imię a nie inne ? Byłam jeszcze dzieckiem , ale to zapamiętałam, bo dosyć długo o to Mamę prosiłam , i wreszcie się doczekałam. W moim życiu wyszło tak , że osoby z tym imieniem , Krystyna, wspominam wręcz źle. Byłam już dorosła, kiedy na mojej drodze do szczęścia w miłości stanęła kobieta o tym właśnie imieniu . Zaraz nie odczułam tego , jako utratę czegoś szczególnego, dopiero w późniejszym okresie życia , gdy nie spotkałam mojej wielkiej miłości życia,poznałam smak prawdy , co utraciłam . Sprawy zaszły za daleko, i nie miałam ochoty walczyć, chociaż los jakby zadrwił ze mnie, i oddał mi ukochanego , lecz nie w tym opakowaniu , w jakim dostała go Krystyna. Marzeniem każdej z nas jest przeżyć z ukochanym wszystko w kolejności, narzeczeństwo , przygotowania do ślubu zgodnie z tradycją , wyprawienie wesela w gronie najbliższych i w gronie przyjaciół. Byłam zła , na tę Krysię ,że to Ona dostała te marzenia, a dla mnie pozostał fakt, że muszę na swoje marzenia sobie poczekać. Nie spotkałam nigdy tej Krysi i jej nie znałam , a tak bardzo zaszkodziła mi , i uniemożliwiła mi szczęśliwe życie u boku ukochanego . Wiedziała o naszej wielkiej miłości, ale z czystego egoizmu wybrała drogę nieuczciwą , informując ,że spodziewa się dziecka , którego w tym czasie nie było. Dowiedziałam się później , że się rozeszli, bardzo krótko trwało ich pożycie , dziecko przyszło na świat ale w bardzo odległym terminie , więc wyszło , na to ,że oszukała swego wybranka , co wprost zostało powiedziane . Mój ukochany był wolny i ja byłam wolna , pracowałam w szpitalu w Redłowie jako położna na oddziale położniczym . Często po skończonej pracy czekał na mnie , prosił o spotkania , o wybaczenie , zapewniał mnie o swojej miłości, jednak we mnie siedział okropny żal, dlaczego tak właśnie się stało. W tamtych czasach kobieta , która odważyła się wyjść za rozwiedzionego, była jakby napiętnowana do końca życia , a Rumia była wtedy dziurą zacofaną , a poza tym nie mogłam swoim Rodzicom zrobić takiego numeru, ale może najwięcej obawiałam się fałszywego kroku w moim wolnym jeszcze stanie . Kiedyś przy kolejnym naszym przypadkowym spotkaniu , zawsze usłyszałam , że mam wybrać jego, a potem wyrzucił z Siebie ," gdyby Twoja miłość do mnie była silna, to byś się nie zastanawiała, bo miłość wszystko wybaczy " , potem te słowa szły za mną przez całe niemal moje młode życie , czy miałam wtedy iść za głosem serca ?, nie zważając na nic , i na nikogo ? Dzisiaj umiałabym powiedzieć młodym ludziom , że zawsze trzeba iść za głosem serca, nie oglądając się na nic , bo prawdziwa wielka miłość , nie przytrafia się za każdym razem, jeśli ktoś miał szczęście jej doznać , to powinien ja uszanować i skonsumować, i nawet o nią walczyć , bo to jest uczucie piękne podarowane przez życie tylko jeden raz. Następne Krysie już łagodniej zaznaczyły się w moim życiu, że nie warto o nich tutaj pisać, najwyżej o tej ostatniej Krystynie , tez nie była w moim zyciu , tylko raz , a tak mocno zaważyła na moich losach . Przeżyłam wiele , poznałam wiele ludzi, ale całkowicie urzekła mnie kobieta o tym imieniu w zeszłym roku latem , jedno spotkanie i jedno zauroczenie , wpłynęło tak mocno na moje życie , że ono się zmieniło .Przeprowadziłam się do Berlina przy pomocy tej właśnie Krystyny, było pięknie, az nagle przestałam się jej podobac , bo za dużo mówię , nie używam dobrych perfum , moje dzieci nie maja wyższego wykształcenia, i wiele , wiele innych wyliczanek , co już zapomniałam , no wiele z tych , co się w pale nie mieści. W moim wieku na szczęście nie muszę szukac nowych przyjaciół, bo już ich mam , starych sprawdzonych, w doli i niedoli, absolutnie nie muszę brać na siłę znajomości, która nie wypaliła, i jest tak dobrze. Miałam napisać coś o mojej Patronce Barbarze, a skończyłam na Krystynie. Życiorys św. Barbara miała smutny , więc nie będę tego pisała, ważne że to imię żyło do dzisiaj ze mną w zgodzie . Okej , na dzisiaj koniec , bo was zanudzę ha...ha... do miłego...