czwartek, 31 grudnia 2009

Stary Rok

Wypada w Sylwestra parę słów napisać , chociażby o pogodzie , więc mamy znowu śnieg , od wczoraj powoli pada , przykrył wszystko dookoła , mrozu nie ma , to się nie utrzyma , ale póki co, to jest co podziwiać , świat w bieli zawsze miły dla oka. Nasze wnuczki, Betti i Aylen są z nami, więc nie będzie nam smutno, razem pożegnamy Stary Rok a powitamy Nowy Roczek , który wszystkim daje marzenia na lepsze i spokojne jutro. Nasze marzenia są już Wam znane, a więc , jestem w akcji paczkowania już od dłuższego czasu, a jeszcze wiele przedemną, muszę mieć dużo sił ,żeby to wszystko pokonać , ważne ,że idzie mi z tym dobrze , aby tak dalej , to będzie wszystko okej. Nasz znajomy Ali do nas wpada i zawsze coś pomoże i doradzi- niezastąpiony w tym co teraz robimy i w tym co będziemy robić , rozkręcać meble i wynosić na wystawkę, to wszystko nastąpi na początku lutego. Piwnica jest obecnie przeznaczona na składowanie kartonów do przeprowadzki, jest już tam 10 , a jeszcze dojdzie do 40 albo i więcej, pakowanie wymaga dużej kombinacji, co wpierw a co potem , co zostawić a co już zapakować, dlatego czuję się zmeczona tez psychicznie, ale widać rezultaty mojej pracy , to mnie cieszy . Nasze rzeczy osobiste zapakuję dla każdego z nas w osobne torby, tak , jak do podróży, a oprocz tego awaryjne w razie hospitalizacji jednego z nas, różnie , to bywa i wolę w tych sprawach być przygotowana i działać bez paniki , gdy zajdzie taka potrzeba. Jeszcze w starym roku mogę tak myślec , bo zostało go tylko 12 godzin ,a w Nowym roku mowy nie ma o podobnych ponurych myślach, wszystko będzie radośniejsze, wsnioślejsze, marzenia staną się rzeczywistością i tak trzeba to nasze kochane życie brać , bo optynizm uzdrawia, nie możemy o tym zapominać . Kochani , jak wybije 12 w nocy , wszyscy jesteśmy w tej chwili z naszymi bliskimi i życzenia się sypią , jak z rękawa, w tym momencie jesteśmy z wami wszystkimi, co nas czytacie , i proszę przyjąć od nas życzenia - szczęśliwego Nowego Roku, dla wszystkich naszych kochających nas osób, najbliżsi i nasi Przyjaciele, wiadomo ,że prawie wszyscy jesteście w Rumi, więc uściski i całuski dla was wszystkich i do nastepnego mojego odezwania się , już w Nowym Roku. pa...pa....

sobota, 26 grudnia 2009

Boże Narodzenie

U nas zima poszła w siną dal, mamy 5 stopni ciepła, mokro i znowu szaro. W taki dzień jak Wigilia nie ma czasu na rozmyślania nad pogodą , każdy zaiwania od rana, żeby zdążyć wszystko przygotować do kolacji. Nasi goście zaczęli się do nas zjeżdżać, pierwszy był Sebastian , przywiózł go Ojciec wieczorem 22.12., a na drugi dzień pojawił się Szymon z selmą, ona radośnie nas witała, pamiętając nas z poprzedniej gościny. Marek sam pojechał zrobić końcowe zakupy, ja zajęłam się ogarnianiem bałaganu , po prostu szukałam najlepszego miejsca, gdzie mogłam składować rzeczy moich gości i tak samo musiałam pomyśleć o psie. Ten od początku nie sprawiał nam kłopotu, przeciwnie , Marek futrował go chętnie, bo zbierał dla niego kosteczki. Ucieszyłam się z towarzystwa naszych wnuków, bo kolacja zapowiadała się jak zawsze , rodzinna i smaczna, a wiadomo naszykowane jedzenie , musi być konsumowane, więc nasza praca miała sens. Pisałam już ,że wnuk Szymon nie jada niczego ,co ma oczy , więc dla niego przygotowalam pierogi [ciasto woda + mąka] , oddzielnie, ale farsz, na szczęście był ten sam -grzyby ,kapusta, cebulka. Marek zrobił sałatkę jarzynową , z tego dania Szymon też mógł skorzystać, ale z przyprawami , bez majonezu. Miałam trochę kombinowania i więcej myślenia, przygotowałam się, że zupę grzybową też odleję osobno bez śmietany, widocznie przestałam myśleć i w efekcie zalałam całą zupę przygotowaną śmietaną, i tym samym spierniczyłam mój zamiar . Szymon nie jadł oczywiście tej zupy, szkoda , w tym roku udała mi się wyjątkowo. Bardzo podobało mi się, że wnuki przy łamaniu sie z nami opłatkiem zapewniali nas o swojej miłości i życzenia składali nam z powagą, w tym momencie , uświadomiłam sobie, że są już dorośli, przystojni mężczyżni i szybko wzięli swoje młode życie w swoje ręce, życzyłam im z całego serca, mądrości i powodzenia w dalszych życiowych decyzjach. Cieszyliśmy się z Markiem ,że nadchodzące świeta spędzimy z wnukami, a wizyta Kariny w pierwszy dzień świąt, też przysporzyła nam dużo radości, przyjechala z resztą swojej gromadki popołudniu , na kawę. Nastąpiło Apogeum, w składaniu życzeń , nawoływań, chałasu, chaosu, wzruszeń, uścisków , miłości, wszystko w krótkiej chwili następowało jedno , po drugim , aż wreszcie Marek zlapał aparat , i nakazał wszystkim wnukom zająć dogodne miejsca i dalej już był w swoim żywiole, że w jednym krótkim czasie udało mu się doczekać chwili , gdy cała szóstka Kariny dzieci została utrwalona w aparacie fotograficznym. Mnie również zaskoczył, bo w tym całym zamieszaniu przestałam logicznie myśleć, dla mnie był to za silny moment wzruszeń, zawsze tkwi we mnie myśl, że to jest już dla nas bez powtórki, nie bedzie tego drugi raz . Piękne spotkanie rodzinne pełne serdecznych wzruszeń, wspomnień, marzeń , dyskusji na tematy ważne , u ludzi młodych ostatnio wałkowane systemy , które trzymają świat w swoich szponach. Ja nie wgłębiam się w to myślenie , bo zdaję sobie sprawe ,że jest to domena ludzi młodych, zawsze tak było,że młodość goniła za swoimi ideałami , a dla nas , dziadków pozostaje życie na teraz, względnie spokojne i z doznaniami życia codziennego. Agata przyjechala do Kariny na święta i nas też bardzo ucieszyła jej wizyta u nas , choć było to bardzo krótko, niecałe dwie godziny, jednak wziąść pod uwagę ilość osób, dzieci i pies, nam to zupełnie wystarczyło tych przeżyć. Wieczorem Marek z dziecmi oglądali filmy, ja byłam zmęczona intensywnością tych dwóch dni i po prostu szybciej zasnęłam. Rano jestem szybko obudzona, taki mam zegar biologiczny, więc śniadanie jemy z Markiem wcześniej od wnuków, oni lubią długo spać. Dzisiaj jest drugi dzień świąt , jesteśmy już po śniadanku a Marek robi kaczke na obiadek i czerwoną kapustę , Karina podrzuciła nam wędzoną rybę, właśnie odjeżdżali do Moniki w gościnę, zajadą tam dopiero popołudniu, dobrze ,że zupełnie nie ma mrozu i szosa jest dobra do jazdy, inaczej to bym się mocno zamartwiała o ich podróż, mimo wszystko będe niespokojna , az dostanę wiadomość, że zajechali szczęśliwie. Wyjazd był niespodzianką również dla Agaty, dostała dopiero tę wiadomość wczoraj u nas przy kawie, bardzo sie ucieszyła, bo nie widziała dwoje małych dzieci Moniki, Aliny [3latka], Jonas[2 latka] , Sara dzisiaj wyjeżdża do Ojca, to jej nie zobaczy. Muszę kończyc na dzisiaj ,bo Piotr chce z nami rozmawiac na wideo kamere i jutro napisze znowu . Pogoda ciemna i kiblowata.

wtorek, 22 grudnia 2009

Anioł

Od wczoraj jestem radośniejsza, mój Anioł Stróż czuwa nade mną, bo zadzwoniłam do naszego Przyjaciela , życząc jemu i jego Rodzinie radosnych świąt, zupełnie nie spodziewając się pomocy z Jego strony w problemach, które obecnie nam się uszykowały w związku z nasza przeprowadzką. Zadziałał natychmiast, odwiedzając nas i w rozmowie z nim , wyszły następne nasze błędy, które popełniamy, okazuje się ,że druk na wystawkę, dawno powinniśmy wypełnić i wysłać do firmy, która się tym zajmuje i wyznacza termin, kiedy ona nastąpi. Wyręczył nas w tym i osobiście sie pofatygował i już załatwione, za cztery tygodnie mamy wystawkę, oznacza to,że zaraz ostro zabieramy się za pakowanie i szykowanie rzeczy-mebli, których chcemy się pozbyć. Oprócz tego otrzymaliśmy bardzo dużo cennych rad, jak wszystko robić, żeby wszystko sprawnie przebiegało, a najważniejsze zapewniał nas o swojej pomocy we wszystkich tych czynnościach, rozkręcanie mebli i składowanie oraz przy ewentualnym malowaniu , czy innych koniecznych robotach, jakie się nawiną. Jak widzicie kochani ,że nawet w moich snach, nie przewidziałam , że siła wyższa czuwa nad nami, przysyłając nam przyjaciela w momencie, kiedy najbardziej tego potrzebujemy. Prawda jest taka, że im bliżej terminu naszych działań, zaczęła mnie opuszczać odwaga, i chwilami paraliżował mnie dziwny strach, że znowu coś sknociliśmy , poza tym tak dawno była nasza ostatnia przeprowadzka , że teraz brakuje mi już doświadczenia. Od rana mój dzień był śpiewający, imponujący w moich zmaganiach przedświątecznych, przez ponad godzinę przekręcałam przez maszynkę różności upieczone przez Mareczka do pasztetu świątecznego, a mój Pan w tym czasie dokonywał jeszcze dalszych zakupów , sam wszystko przytaskał wózkiem zakupowym, widać , też optymizm dał mu doping w działaniu. Nie mam powodu się umartwiać, najważniejsze,żeby nam zdrówko dopisało, na to konto otworzylam moje ulubione winko i przepiłam z moim towarzyszem życia, wierząc w pomyślne zakończenie naszego "nowego życia, na nowym miejscu", i teraz , tylko spokój może nas uratowac, bez paniki, ha...ha...A na świecie znowu zaczyna się zmieniać, od rana u nas odwilż, kap,..kap... biel zimowa znika, piękna zima też , widać gołe drzewa, ciekawe ,czy do rana się utrzyma śnieg i jak długo jeszcze bedzie? Czyżby święta miały być bez tej naturalnej dekoracji, znowu ciemno , buro i ponuro?, to też przeżyjemy, bo od 24.12. dnie zaczynają być dłuższe a jak słoneczko nam przygrzeje, dusza bedzie radośniejsza i życie weselsze, karnawał ludzi rozweseli, w tany pójdą a wpierw czeka was koleda, odwiedziny ksiedza w każdym domu, jak zawsze każdego roku. Uf, ...... ale wybiegłam w moich rozmyslaniach daleko, daleko, wiadomo ,jaki mnie i Marka karnawal czeka, no to co nie można troche głośno pomarzyć ? Marzenia i nadzieja, te dwa uczucia nas trzymają, to nam daje kopa na rozpęd ha...ha... dobrze ,że tak to czuję, a teraz naprzód moi drodzy , nie zwlekać...... do roboty, a zabawy będą potem. może i będą????????? do miłego ...pa.....

niedziela, 20 grudnia 2009

Przyszła zima

Mamy zimę cały tydzień wcześniej, sroga , jak na początek daje nam w kość. Na taki duży skok temperatury, nikt nie był przygotowany, przecież cały czas sobie chwaliliśmy ciepło, w relacjach słownych, były nawet żarty, że zamiast jesieni, mamy wiosnę. Przyroda też dała się omamić, kwitły na nowo przebiśniegi, niektóre krzewy kwitły, tak , jak dzieje się na wiosnę, a człowiek ?, też należy do natury i dał sobie ładny czas na spacery, spoglądając z akrobatą, patrząc, na jesień-wiosnę miłym okiem, czemu nie? wszystko jest piękne , co daje nam natura i zawsze cieszy oko i karmi duszę, trzeba umieć to brać, co jest na wyciągnięcie ręki. Teraz też jest pięknie, jakby hałasy trochę zmalały, bo śnieg utrudnia komunikację, wszystkie hałasy nieco przytłumione, kroki , na chodniku normalnie niekiedy dudniące ogromną siłą , teraz nie ma ich wcale, wszystko jakby sunie , niepostrzeżenie, majestatycznie powoli, razem daje to nam odczuć, że to właśnie są uroki zimy. Jest pośpiech, ale właściwie go nie ma, musimy być ostrożni przy zwykłym normalnym chodzeniu, pod śniegiem jest niekiedy wiele niespodzianek, jest , to powód, że zwalniamy, i dobrze , lepiej się posuwać ostrożnie i podziwiać świat , przy tej okazji, bo o tej porze roku , każda godzina zmienia nasze otoczenie, a mróz dodatkowo utrwala, co nas otacza. Ostatnie lata zimy były zasadniczo czarne i szare, uważam ,że jest weselej i radośniej, jak biały puszek śniegu przykryje to co brzydkie, jest wierniejszy obraz , jaki pamiętamy z naszych młodych lat, przeważnie zawsze, Boże narodzenie było białe i mroźne, taki obraz zimy nam się upamiętnił, taki jest nam bardziej bliski sercu. Tamte zimy były długie, śnieg dla nas był najlepszą rozrywką, dochodziły kuligi i zjazdy na sankach z góry markówcowej , sunęło się aż do samego dworca. Dla narciarzy też nie zabrakło miejsca, wszyscy jakoś zgodnie potrafili się poruszać, chociaż zdarzało się ,że wpadali na siebie. Ja sama wjechałam pod sanki, o oberwałam nimi, mam bliznę , przecięło mi brew, krwi i strachu dużo, a szkody mało, został niewielki ślad. Nie przeszkadzał nam mróz - 20 stopni, do domu wracalismy , jak juz było mocno ciemno, a nasze ubrania były twarde jak żelazo, z tego powodu poruszanie było bardzo utrudnione, ból zmarżniętych palców u nóg i rąk, dawał się porządnie we znaki. Z tego powodu powrót do domu zawsze był opłakany, suszenie się ,kałuże wody spływające z naszych ubrań , nie mówiąc w jakim stanie byly nasze buty, nigdy te przeżycia nie odstraszały nas od ponownego wyżywania sie w ten sposób na naszej rumiańskiej górze, ciągnęło nas mocno i nigdy nie mieliśmy dość , wszyscy z Rumii, kto tylko mógł uczestniczył w tych zimowych przygodach , jest to jedno z najpiękniejszych przeżyć mojego dzieciństwa i wspomnień. Rumia była nasza , dzika , dziewicza , braliśmy wszystko co Ona nam mogła dać, lasy były do konsumcji , wszystko co las mógł nam dać, co rosło na dole i co było w górze, cała natura nieskalana przez człowieka, wszystko bylo dzikie i naturalne. Wiadomo, ze las był naszym parkiem , tam wszystko robiliśmy z dzikim zapamiętaniem , długie spacery , jazda na rowerze, zbieranie jagód i grzybów, wycieczki do leśniczówki, latem chodzenie grupą przyjaciół nad jezioro, przeważnie było to jesioro w Wyspowie, kąpiele i opalanie, to wszystko było za darmo, a przy tym było tyle emocji i piękna dookoła , a my wszyscy byliśmy piękni , opaleni , zdrowi i młodzi . Kochani , nie jest to obraz wspomnień godny zazdrości, tyle ładnego życia i otoczenia , co zaliczylismy wtedy, to jest niepowtarzalne, bo nie jest to już ta Rumia , zniknął mi ten obraz zimy , który pamietam z młodości, zniknęła moja Rumia, którą pamiętam z lat młodych. Obraz z okna mojego rodzinnego domu uległ zniszczeniu, po prostu Budynki kolosy lub osiedle zasłoniły piękno natury, które moglam oglądac codziennie, las w oddali , góra i ściezki kusiły do owiedzin, albo , po prostu cieszyły oko, że istnieja , że te miejsca ciagle są , jak ich stworzyła natura. Dzisiaj zniknęły znajome widoki z okna, zniknęło piękno natury , owszem został jeszcze las ,ale widok tez przykry , bo jego prawie nie widać, wyrosły na naszej górze różne budynki, pałacyki i chatki, widok zupełnie inny, okaleczony, i nie ma juz czym cieszyć oka. to są moje rozważania , Rumianki, która pamieta swoją Rumię z tych czasów , kiedy byla miastem biedniejszym może ale piękniejszym . Koniec rozważań jak to było a czas pomyślec jak jest, no dzisiaj jest nastrojowo , palą się świeczki w każdym domu, choinka stoi pięknie wystrojona , nastrój świąteczny i zapachy też świateczne. Kazda zapobiegliwa gospodyni , zabiera sie do roboty nie w ostatniej chwili, tylko wykorzystuje możliwość przechowania niektórych produktów i co za tym idzie, robi to codziennie , powoli nie spiesząć sie a na Wigilię juz niewiele musi wykończyć prac do kolacji. Wykorzystujemy postep techniki i przez to jest nam lżej, i słusznie, po to sa te rzeczy ,żeby je wykorzystac i to nam dzisiaj ułatwia życie. Jest nastrojowo, śnieg skrzypi pod nogami , czego dawno nie mieliśmy, patrzenia przez okno , też ns cieszy , widoki sa piekne ,więc kochani , tylko sobie zdrowia życzyc powinniśmy , co właśnie robię, dla wszystkich co mnie czytają ,życze pogody ducha na nadchodzące świeta i dużo wytrwałości i zrozumienia dla najbliższych i Gości odwiedzających , zawsze ta sama wasza Rumianka .....pa....pa...do nastepnego pisania....pa...

wtorek, 15 grudnia 2009

Adwent

Ten tydzień zakończy się czwartą niedzielą Adwentu, a potem już tylko trzy dni do Wigilii, wiedziałam, że ten rok w przygotowaniach do świąt będzie inny, ale za to mieliśmy miłe spotkanie w sobotę, 12.12.Rodzinki z powodu przyjazdu Moniki. Ona przyjechała się pożegnać z miejscem, gdzie spędziła swoje najpiękniejsze młode lata, od przyjazdu z Polski była z nami blisko w Bremen, tutaj skończyła swoją edukację, Abiturę i Dyplom masażystki. W tym zawodzie pracowała krótko, ponieważ zdecydowała się na życie rodzinne, poznała Dietera i pozostali parą, z tego związku urodziła się Sara, kolejna moja wnuczka, którą muszę opisać, tak jak poprzednie moje wnuczki. o Sarze napiszę, ale nie teraz przed przeprowadzką, wymaga to skupienia i dobrej koncentracji, czego teraz mi bardzo brakuje. Ucieszyliśmy się z przyjazdu Moniki, byliśmy wszyscy rozlużnieni, bo Monika swoją gromadkę zostawiła w domu, chciała jaknajlepiej te dwa dni wykorzystać na nasze spotkanie i udało się, bo Monika była bez obowiązków i mogła wszystkie te chwile ofiarować nam, bardzo to doceniliśmy. Karina bardziej przeżyła wizytę siostry , bo nie widziały się juz wiecej jak trzy lata, tylko kontakt telefoniczny był możliwy na rozmowę, i wzruszenie było ogromne ,że jeszcze rozmawiały na drugi dzień przez telefon i doszły do wniosku, że jeszce chcą się spotkać-koniecznie, co nastąpi w drugi dzień świąt, Karina z Rodziną chcą świętować z Rodziną Moniki, są już umówione. A ja z moim Mareczkiem , jak każdego roku świętujemy z wnukami i tez jesteśmy zadowoleni, chociaż w tym Roku , mam juz pełną głowę myśli związanych naszą przeprowadzką. Monika zamówiła mi kartony przez internet -30 sztuk, powinno starczyć, dostarcza mi je do domu , a o to właśnie chodziło, że nie możemy sami tego nosić. Mam jednak dużo czasu dla moich myśli, chociaż czynnośći które wykonuję , też wymagają myślenia ,ale nie na tyle, żeby zaćmić całkowicie te bardziej radosne, myśli ,które mimo wszystko przeżywam. Ktos powiedział -"życie jest podróżą.Nie wlecz się... tańcz! "-no tak , ja mogę powiedzieć ,że do tańca zawsze byłam prędka, i w głowie miałam muzykę, to szło po prostu w parze, dzisiaj jednak myślę, że bardziej pasuje u mnie , że już biegam, a szkoda tych lat beztroskich, kiedy dominował taniec, życie duchowe było bardziej bogate. Teraz biegnę, i to tak głupio, że na wszystkie kierunki, i w końcu dopada mnie zmęczenie i pytam samą siebie, a dokąd teraz biegniesz , gdzie jest Twoja droga, ale nie martwcie się, ja ją znam i znalazłam dobrą uliczkę i tym razem nie pomylę kierunku, jestem zdecydowana, a do tego potrzebuję spokoju i wyciszenia i to przyjdzie - jestem tego pewna . Zbliżają się święta i dla każdego z nas są to chwile radosne , spotkanie z najbliższymi, przeżywanie w ich gronie rodzinnej miłości, chwile zadumy, i myśli o tych ,którzy juz odeszli, a tak niedawno świętowali z nami, przy tym samym stole wigilijnym, ale jest to potrzebna refleksja, bo to właśnie Oni zostawili nam w spadku , te piękne przeżycia z najbliższymi i przekazali nam to posłannictwo świętowania z Rodziną, co przekazujemy następnym pokoleniom. Kochani Moi Parafianie, wszystkim wam życze zdrowych , spokojnych i Radosnych Świąt Bożego Narodzenia, szykujcie smaczne jedzenie, bo to należy przeciaż do radości, dobre trunki, bo humor musi być nieustanny aż do wytrzeżwienia, i potem mieć siłę zaczynać wszystko od początku, znowu smaczne śniadanko, obiadek świąteczny, i kolacja, do tego wypić na zdrowie, wszystko zrobić tak , jak nakazuje tradycja i żeby osiągnąć jak najwięcej zadowolenia z tych dni i też nie zapomnieć o odpoczynku. Jak tak wypełnicie to posłannictwo naszych przodków, gwarantuję wam szczęście, bo właśnie to człowiek człowiekowi najbardziej potrzebny jest do szcześcia. A więc miłości nigdy nie jest za dużo , szafujmy nią na prawo i lewo, nie czekając zbyt długo , bo nieraz nie starczy już czasu , aby ją podarować , temu komu chcemy ją dać. Kończę dzisiaj moje przedświąteczne rozmyślania i napisze niebawem znowu . pa..pa..

niedziela, 6 grudnia 2009

Na teraz

Zaczęłam pisać o Barbórce, teraz muszę uzupełnić, jak było na dzisiaj, więc wiadomo, że nie obchodzę je tutaj, po prostu nie mam mojego towarzystwa, jesteście wszyscy w Rumi. Bardzo cieszy mnie to, że wszyscy pamiętacie o mnie, otrzymałam piękne karty z Polski, od was kochani, za życzenia serdecznie dziękuję, jest mi niezmiernie miło, że pamiętacie o mnie i z tego powodu byłam bardzo radosna . W samym dniu moich Imienin również były telefony z Polski od samego rana , co sprawiło ,że poczułam się wspaniale, nie ma to jak ciepłe słowa płynące prosto z serduszka do serduszka, a oprócz telefonów miałam życzenia na Gadu od moich kochanych mi osób, co w ten sposób dali mi odczuć,że pamiętają o mnie i mnie kochają. Widzicie moi kochani Przyjaciele, jak pięknie jest żyć w tak miłosnej oprawce, cały wianuszek życzeń , bardzo bliskich mi osób, dało mi kopa na dalsze zmagania z tym " ciężkim losem ", który mam teraz, jestem jednak ciągle górą, nie poddaję się, różnymi sposobami pomagam sobie na utrzymaniu się w humorze, to z moim Mareczkiem winka wypiję, to znowu sobie coś smacznego podjem i wszystko od razu się chce zaczynać od nowa. Zrobiłam nasze ulubione śledziki z cebulką, pieprzem i oliwka , pokropione cytryną, a Marek zrobił sałatkę jarzynową , jak za dawnych lat, mieliśmy frajdę w pałaszowaniu tych wspaniałości, muszę przyznać, że odczuwaliśmy przy tym ogromną radość, tak nam smakowało to jedzonko. Jeszcze dzisiaj czeka nas ta uczta, co niebawem nastąpi, więc skończę, bo mi już ślinka leci, a kolację czas zacząć. Jutro zaczynamy wszyscy nowy tydzień , następny Adwentu, życzę wam kochani samych dobrych dni i dobrego humoru i zdrowia, a przede wszystkim wytrwałości w zdobywaniu i kupowaniu prezentów i szykowaniu się do obchodzenia naszych tradycyjnych rodzinnych świąt w gronie naszych najbliższych. pa...pa... do miłego ...

Grudzień

Grudzień zaczynał się dla mnie zawsze burzliwie, wiadomo , na początku Barbórka, nie obeszło się bez tradycyjnej " kawusi" z wypiekami, swojej roboty. Było fajnie, bo w pracy przez to obchodzenie Imienin, byliśmy jedną zżytą Rodziną, spotkania z tej okazji, choć bardzo krótkie, dawały nam małą rekompensatę za nasza ciężką pracę, zapominało się o rzeczach smutnych, zawsze było dużo śmiechu o co się mocno starałyśmy, ja i moje koleżanki. Przy okazji dawałyśmy sobie recepty na wypieki ciast własnej roboty, ponieważ nas było spore grono pracowników, to przez cały rok, miałyśmy tych spotkań wiele, i nigdy nie czułyśmy się zmęczone do tych imprez - spotkań imieninowych. W tamtych czasach były to cenne więzy między ludźmi, bo nikomu nie było lekko, ale wzajemne wsparcie i zrozumienie, dawało siłę i każda z nas miała jeszcze dom i Rodzinę, o których szczególnie musiałyśmy zadbać , wiadomo- " matka - pracująca", te słowa mówiły za siebie, że drugie tyle wysiłku musiałyśmy dać z siebie przy naszych Rodzinach. Pamiętam ,że miałyśmy duże zasoby energii i humor nas nigdy nie opuszczał, potrafiłyśmy autoironizować się wzajemnie, wszystko starałyśmy się brać normalnie, bez histerii, tak nauczyło nas nasze życie.W domu obowiązkowo zawsze też były wyprawiane moje Imieniny, więc , nie tylko wypieki , szykowanie kolacji i uroczysty stół z tej okazji, weszło w tradycję rodzinną. Bombowo jest to wszystko dzisiaj wspominać, ile daje satysfakcji i zadowolenia, że takie miałam minione życie w gronie Przyjaciół i Rodziny, ale z Rodziną , to wyszło mi potem fatalnie, nie bede jednak z tej właśnie okazji psuć sobie humoru , te przykre wspomnienia zostawię na inną okazję, a dzisiaj jest św. Mikołaj, wiadomo ,że w takim dniu musi być wszystko na słodko. Moje słodkie Mikołaje były skromne, ale zawsze starannie wypucowałam mój prawdziwy but , a rano wnim znajdowałam inne słodkości jak dzis- ważne ,że one były, Mikołaj nie zawiódł. Wiadomo nam teraz ,że po Mikołaju, leci czas na łeb , na szyję, i zaraz wszystko zmierza do przygotowań Boże narodzeniowych Świąt. Dzisiaj ten okres przedświąteczny jest bardziej wesoły, mamy się radować a nie smucić, z okazji Narodzin Jesusa, nie umartwianie za grzechy , lecz radość ma zamieszkać w naszej duszy, to wszystko okazujemy w swoim domu. Dekoracje przez cały Adwent są śliczne, kolorowe, świecące i ogromne, gdzie spojrzysz, otacza cię piękny kolorowy świat, więc cieszmy się tym wszystkim co nas otacza i dajmy wyraz temu względem naszych najbliższych, darzmy ich miłością autentyczną, a nie " tak na niby", Oni muszą odczuć naszą miłość , przywiązanie, niech to nie bedzie tylko dzieki tradycji, ale tradycję wykorzystajmy ,żeby nasza miłośc zamieszkała w nas. Wszystkie lata Wigilię robiliśmy z Markiem w/g tradycji , którą każdy z nas wyniósł ze swego rodzinnego domu, nasza była podobna , bo urodziliśmy się w jednym regionie. Dzieci obowiązkowo pomagały, bo inaczej kolacja wigilijna się przedłużała, wszyscy byli chętni, każdy oczekiwał na swoją cząstkę radości w tym wieczorze, a radość największa była oczywiście , już po kolacji, gdy był moment otwierania prezentów, ten jeden fakt , pozostał u dzieci do dziś. W święta obowiązkowo odwiedzały się Rodziny, ja z Markiem w drugi dzień świąt obchodzimy nasza rocznicę ślubu [1964r], to z tej okazji Rodzina spotykala sie u nas a 1-szy dzień świąt- odpoczywaliśmy po zmaganiach wyczynowych przed świętami. Ten rok bedzie inny, przyjada do nas wnuki, Szymon i Sebastian, a w świeto [pewnie drugie], przyjedzie Karina z Rodziną. Szykowanie do kolacji nas czeka , mnie i Marka, robimy to chętnie, choć już mniej w ilośći , bo nie ma komu tego jeść. A po nowym roczku wkraczamy z Markiem w inny etap naszego życia, robimy wszystko na nowo, to dopiero będzie robota, juz na to konto nie mogę spać z wrażenia, chamuję, te moje "zmartwionka na zapas ", ale ledwo daję rade z tym nie myśleniem , no trudno, licze na luz juz jak wszystko zrobimy z Markiem do końca, na naszym " nowym" a jest o czym myśleć, oooooooooo jest kochani , ale jestem tylko dobrej mysli , a więc do miłego następnego ......pisania , pa....pa...