sobota, 26 grudnia 2009

Boże Narodzenie

U nas zima poszła w siną dal, mamy 5 stopni ciepła, mokro i znowu szaro. W taki dzień jak Wigilia nie ma czasu na rozmyślania nad pogodą , każdy zaiwania od rana, żeby zdążyć wszystko przygotować do kolacji. Nasi goście zaczęli się do nas zjeżdżać, pierwszy był Sebastian , przywiózł go Ojciec wieczorem 22.12., a na drugi dzień pojawił się Szymon z selmą, ona radośnie nas witała, pamiętając nas z poprzedniej gościny. Marek sam pojechał zrobić końcowe zakupy, ja zajęłam się ogarnianiem bałaganu , po prostu szukałam najlepszego miejsca, gdzie mogłam składować rzeczy moich gości i tak samo musiałam pomyśleć o psie. Ten od początku nie sprawiał nam kłopotu, przeciwnie , Marek futrował go chętnie, bo zbierał dla niego kosteczki. Ucieszyłam się z towarzystwa naszych wnuków, bo kolacja zapowiadała się jak zawsze , rodzinna i smaczna, a wiadomo naszykowane jedzenie , musi być konsumowane, więc nasza praca miała sens. Pisałam już ,że wnuk Szymon nie jada niczego ,co ma oczy , więc dla niego przygotowalam pierogi [ciasto woda + mąka] , oddzielnie, ale farsz, na szczęście był ten sam -grzyby ,kapusta, cebulka. Marek zrobił sałatkę jarzynową , z tego dania Szymon też mógł skorzystać, ale z przyprawami , bez majonezu. Miałam trochę kombinowania i więcej myślenia, przygotowałam się, że zupę grzybową też odleję osobno bez śmietany, widocznie przestałam myśleć i w efekcie zalałam całą zupę przygotowaną śmietaną, i tym samym spierniczyłam mój zamiar . Szymon nie jadł oczywiście tej zupy, szkoda , w tym roku udała mi się wyjątkowo. Bardzo podobało mi się, że wnuki przy łamaniu sie z nami opłatkiem zapewniali nas o swojej miłości i życzenia składali nam z powagą, w tym momencie , uświadomiłam sobie, że są już dorośli, przystojni mężczyżni i szybko wzięli swoje młode życie w swoje ręce, życzyłam im z całego serca, mądrości i powodzenia w dalszych życiowych decyzjach. Cieszyliśmy się z Markiem ,że nadchodzące świeta spędzimy z wnukami, a wizyta Kariny w pierwszy dzień świąt, też przysporzyła nam dużo radości, przyjechala z resztą swojej gromadki popołudniu , na kawę. Nastąpiło Apogeum, w składaniu życzeń , nawoływań, chałasu, chaosu, wzruszeń, uścisków , miłości, wszystko w krótkiej chwili następowało jedno , po drugim , aż wreszcie Marek zlapał aparat , i nakazał wszystkim wnukom zająć dogodne miejsca i dalej już był w swoim żywiole, że w jednym krótkim czasie udało mu się doczekać chwili , gdy cała szóstka Kariny dzieci została utrwalona w aparacie fotograficznym. Mnie również zaskoczył, bo w tym całym zamieszaniu przestałam logicznie myśleć, dla mnie był to za silny moment wzruszeń, zawsze tkwi we mnie myśl, że to jest już dla nas bez powtórki, nie bedzie tego drugi raz . Piękne spotkanie rodzinne pełne serdecznych wzruszeń, wspomnień, marzeń , dyskusji na tematy ważne , u ludzi młodych ostatnio wałkowane systemy , które trzymają świat w swoich szponach. Ja nie wgłębiam się w to myślenie , bo zdaję sobie sprawe ,że jest to domena ludzi młodych, zawsze tak było,że młodość goniła za swoimi ideałami , a dla nas , dziadków pozostaje życie na teraz, względnie spokojne i z doznaniami życia codziennego. Agata przyjechala do Kariny na święta i nas też bardzo ucieszyła jej wizyta u nas , choć było to bardzo krótko, niecałe dwie godziny, jednak wziąść pod uwagę ilość osób, dzieci i pies, nam to zupełnie wystarczyło tych przeżyć. Wieczorem Marek z dziecmi oglądali filmy, ja byłam zmęczona intensywnością tych dwóch dni i po prostu szybciej zasnęłam. Rano jestem szybko obudzona, taki mam zegar biologiczny, więc śniadanie jemy z Markiem wcześniej od wnuków, oni lubią długo spać. Dzisiaj jest drugi dzień świąt , jesteśmy już po śniadanku a Marek robi kaczke na obiadek i czerwoną kapustę , Karina podrzuciła nam wędzoną rybę, właśnie odjeżdżali do Moniki w gościnę, zajadą tam dopiero popołudniu, dobrze ,że zupełnie nie ma mrozu i szosa jest dobra do jazdy, inaczej to bym się mocno zamartwiała o ich podróż, mimo wszystko będe niespokojna , az dostanę wiadomość, że zajechali szczęśliwie. Wyjazd był niespodzianką również dla Agaty, dostała dopiero tę wiadomość wczoraj u nas przy kawie, bardzo sie ucieszyła, bo nie widziała dwoje małych dzieci Moniki, Aliny [3latka], Jonas[2 latka] , Sara dzisiaj wyjeżdża do Ojca, to jej nie zobaczy. Muszę kończyc na dzisiaj ,bo Piotr chce z nami rozmawiac na wideo kamere i jutro napisze znowu . Pogoda ciemna i kiblowata.

1 komentarz:

  1. Wesołych Świąt.Cieszę się,że jesteś w dobrej formie.No,no-miałaś wielu gości,dałaś radę ogarnąc "całośc".Brawo,oby tak dalej.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń