niedziela, 9 maja 2010

Aylien


Moje odwiedziny u Kariny bywały dłuższe, przeważnie do jednego tygodnia, lub krócej, bardzo lubiłam przebywać u nich na wsi. Karina z Danielem starali się mnie ugościć, dbali o moje dobre samopoczucie u nich. Towarzystwo moich najbliższych, i przyroda dookoła, stwarzała klimat, którego mi brakowało na Vegasack. Ich ogród był pielęgnowany w inny sposób, miał swym wyglądem przypominać dziką naturę, ale zadbaną. Wszystkie siedziska i zakątki w ogrodzie, były wykorzystane w sposób naturalny, ławy z deski wokół paleniska , gdzie wypiekane były kiełbaski, i inne frykasy, a nawet tylko ognisko, dawało ciepło i urok tego miejsca. Lubiłam u nich spać, bo rankiem mogłam oczy nasycić naturą, zielenią i pięknymi widokami. W pokoju dziennym, gdzie dzień zaczęłam od śniadania, miałam możliwość obserwować ptaszki, a było ich dużo o każdej porze roku. Drzewa przed oknem były obwieszone pojemnikami z skorupy kokosu, wypełnionymi specjalną karmą zrobioną przez Daniela. Widok ten mnie nie nudził ,dawał mi radość przez cały dzień . Dalsze opisywanie moich pobytów u Kariny, muszę połączyć z przyjściem na świat naszej kolejnej kochanej wnuczki Aylien. Nie było nas w Bremen, gdy rodziła się Aylien 21 lipca 2003 roku, powitaliśmy ją po naszym powrocie z Rumi, miała już ponad dwa miesiące. Urodziła się w domu, siłami natury, przyjęła ją położna z Uthlede . Zaraz okrzyczano, że ma długie stópki, cecha charakterystyczna u Rodziny Ojca Daniela. Tak, nie tylko stópki , ale podobieństwo do Ojca jest widoczne bez zastrzeżeń . Ten okres dla Kariny był ciężki, próbowała za wszelką cenę uratować działalność ze swoim sklepem, ale nie dało się tego dokonać, ponieważ nie było zbytu , który gwarantował utrzymanie się sklepu , brakowało pieniędzy na zakup towaru, opłaty na utrzymanie i dla personelu. W tym czasie zauważało się w całym Bremen likwidację sklepów jeden z drugim , dotyczyło to różnych gałęzi handlowych. Sklepy plajtowały w szybkim tempie, Karina nadal walczyła ,żeby się utrzymać, było jej ciężko. Aylien wymagała długich pobytów w domu, tym samym nie mogła przypilnować sklepu, jak wymagała to zaistniała sytuacja . Poza tym dom , gdzie mieszkali remontowali w własnym zakresie, nie wszystkie wygody były dostępne . Jakiś czas później udało się im wykończyć łazienkę z ubikacją i kuchnią . Stale coś nie było zrobione lub niedokończone, a pieniędzy ciągle brakowało. Aylien rosła w trudnym okresie życia jej Rodziców , borykali się z ratowaniem sklepu i sprawami związanymi z działalnością sklepu . Przebywałam u nich , gdy Karina musiała być w sklepie, a domowe prace nie nadążała wykonać , jak również opiekowałam się i zajmowałam starszymi wnukami . Okres niemowlęctwa Aylien przeleciał dla nas niepostrzeżenie , w cieniu wszystkich piętrzących się problemów. Największą pomocą i wsparciem dla Kariny była jej córka Agata , która każdą wolną chwilę poświęciła swojej maleńkiej siostrzyczce, była dla niej , jak matka przez całe swoje wakacje. Aylien nie sprawiała żadnych kłopotów , była miłym dzieckiem , bawiła się kotkami, karmiła kurki , miała starsze rodzeństwo , Szymona, Sebastiana i Elisabeth . Gdy miała 14 miesięcy urodził się jej braciszek Samuel. Bardzo tęsknię za nią, umiała nam okazać swoją miłość , jak tylko dziecko potrafi, jest mądrą dziewczynką i bardzo wygadana , jak na swój wiek . W gadce prześcignęła swoje rodzeństwo, umie opowiadać ze szczegółami ,co u nich się dzieje, lub co się wydarzyło , jest bardzo ciekawa świata , umie okazać przywiązanie. Miałam z nią miłe pobyty w Uthlede, lubiła okazać swoja miłość i to z wielkim wdziękiem w sposób naturalny. Od zaraz byla bardzo samodzielna, sama się ubierała , w ogrodzie dzielnie zajmowała się swoim inwentarzem , doszły do karmienia króliczki i małe kurczaczki, o wszystko musiała sama zadbać. Była i jest dużą pociechą dla Rodziców , lubi się ładnie ubierać, ma śliczne duże oczy, które były pełne łez przy naszym pożegnaniu w Bremen . Te kochane jej Oczy widzę często, bo taką sobie ją zapamiętałam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz