sobota, 8 maja 2010

Dzieje Rodziny

Kolejne lato spędziliśmy z naszymi wnukami w Rumi w roku 2002, i niczym specjalnie się nie różniło od poprzednich pobytów. Szymon i Sebastian, to Oni najczęściej byli z nami, Elisabeth była mała , więc pozostawała z Rodzicami w domu. Tego lata nastąpiły zmiany u naszej starszej córki Kariny, pojawił się nowy mężczyzna jej życia. Trudno nam było w to uwierzyć, ale fakty mówiły za siebie. Karina znowu się zakochała , i za obopólną zgodą, bez żalu rozstała się z Ojcem Sebastiana i Elisabeth. Nastąpiła nie tylko , zmiana partnera, ale również zmiana miejsca zamieszkania. Rodzina Kariny wyprowadziła się na wieś, jest pół godziny jazdy samochodem od nas , a autobusem podróż do nas trwa 1 godzinę. Dokonała się tym samym całkowita zmiana naszego życia codziennego, utraciliśmy codzienny kontakt z wnukami i Kariną. Odwiedziny nasze do nich, nie zastąpiły nam życia, które mieliśmy razem, gdy mieszkaliśmy blisko siebie. Dla nas Dziadków skończyła się wspaniała idylla rodzinna , brakowało nam tego bardzo.Na szczęście była jeszcze Monika z Rodziną, mieszkała niedaleko nas , mogliśmy ją odwiedzać. Gdy była ładna pogoda przebywaliśmy u niej w ogrodzie, gdzie Sara lubiła się bawić ze swoim kotem Teo. Monika z Markiem dbali o ogród, upiększali kwiatami, kopali grządki na warzywa i truskawki. Lubiłam do nich jeździć rowerem , a potem chętnie woziłam Sarę na długie spacery. Były tam ładne miejsca spacerowe park, a jeszcze dalej łąki i pastwiska z krowami. Ta bliskość Moniki i Sary pozwalała nam znieść nieobecność Kariny z Rodziną . Piotr z Rodziną również dawał nam radość cieszenia się ich towarzystwem. Zapraszali nas do Bremen z różnych okazji , wiele razy z powodu koncertu Myiuki , mieliśmy chwile radości i mogliśmy na żywo podziwiać i cieszyć się pięknym głosem naszej Synowej . Wielokrotnie spędzaliśmy Święta Bożego Narodzenia razem z Piotrem w Bremen . Te Święta nadal robiliśmy zgodnie z tradycją, kolacja Wigilijna , choinka wystrojona świeciła swoim blaskiem , co było konieczne , żeby w pełni odczuć atmosferę świąt. Piotr obowiązkowo przebierał się na Gwiazdora, raz wchodził przez balkon , innym razem drzwiami , z workami pełne prezentów. Wiadomo, że ta chwila była dla dzieci najważniejsza, każdy czekał na swoje prezenty od Gwiazdorka. Takiego Gwiazdorka w którego wcielał się Piotr, nigdy nie było w naszej Rodzinie. On jeden miał talent, tę rolę odgrywał z dużym humorem, że my dorośli zaśmiewaliśmy się , trzymając się za brzuchy, bo śmiech nas powalał. Do naszego grona często przychodziła Monika z Sarą, a dzieci Kariny przebywały u nas prawie w każdy weekend . Wnuki czuły się u nas dobrze, i chętnie oddawały się wszystkim dostępnym zabawom. Dziewczynki, Elisabeth, Julia i Sara , potrafiły się bawić godzinami, nie nudziły się w swoim towarzystwie, a ja z Markiem byliśmy szczęśliwi, że możemy mieć ich znowu blisko. Czasami do zabawy wyszukiwały sobie miejsca nietypowe. Łazienka, często spełniała salon ich zabaw z lalkami barbie , tam miały pod ręką wszystko, a przecież , to była zabawa na niby, wykorzystywały wyposażenie łazienki, ręczniki i inne rzeczy, co nadawało się do zabawy. Dziadek serwował ulubione zupki Sary, a Ona prosił o to danie , po kilka razy na dzień. Miejsce do spania znalazło się dla całej naszej kochanej gromadki, ratunkiem były materace na podłodze, co nikomu nie przeszkadzało. Dzisiaj koniec drogich wspomnień, jeszcze wrócę do tego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz