poniedziałek, 29 listopada 2010

Spacer

Wczoraj nasz spacer zaczęliśmy na tyłach naszego bloku, uliczka mała leci równolegle obok cmentarza, i kończy się przy głównej ulicy, którą szliśmy dalej. Aura nie ciekawa, ale miasto swym wyglądem, kusiło do dalszej wędrówki, poznawaliśmy nowe ulice, które znaliśmy tylko z planu miasta, cieszyło nas ,że mogliśmy je teraz zobaczyć. Mamy lepszą orientację w terenie, potrafimy sami dotrzeć do celu, a jeszcze sporo jest do załatwienia. Kardiolog po wszystkich badaniach u Marka, bez dyskusji dał nam skierowanie do Kliniki specjalistycznej, gdzie przeprowadza mu zabieg Ablacji , chcą ustalić , jak skorygować jego arytmię serca, ma zostać tam dwa dni. Byliśmy z Markiem trochę zaskoczeni, bo w Bremen Kardiolog powiedział,że musi sie z ta arytmią nauczyć żyć, to mu sie nie zmieni aż do śmierci.No to byliśmy na etapie uczenia się z tym żyć, aż tu nagle mówią ,że trzeba z tym coś robić, a następne , co sugerowali, być może w przyszłości rozrusznik , czyli zadanie domowe na dzień dzisiejszy , uczyć się żyć z myślą o rozruszniku . Termin jest na 13.12. , w przesądy nie wierzymy, ale wszystkie zabiegi , które Marek miał były w grudniu i wyszło pomyślnie. Tym razem również jesteśmy dobrej myśli, ale tym sposobem czas mi się rwie do przodu, i będą święta , to dobrze, nie będzie czasu na marudzenie . To nie koniec z badaniami , Marek jeszcze ma na 21.12. U.S.G.tętnic szyjnych i głowy , a ja mam na 15.12. badania w kierunku tarczycy , a jeszcze 07.12. Marek na badanie krwi , potrzebne przed zabiegiem w Klinice .Jutro idziemy do polskiego sklepu po gazety , po drodze karmimy kaczuszki chlebem , nie wyrzucamy, a ptaki zawsze głodne , w zwykły dzień nikt ich nie karmi , ale w weekend to są przekarmione , dużo ludzi tam przychodzi z dziećmi. Zima nadeszła znowu nie w porę , ale kiedy w ogóle jest coś w porę , wszystko inaczej , śniegu nie ma , ale wieje zimny wiatr i trzeba się opatulać , w nocy spada poniżej zera , w dzień + 1 , idzie wytrzymać , chodzić i tak musimy , bez względu na pogodę , dla zdrowia . Wierzyć się nie chce , że to pierwszy tydzień Adwentu , i tak to poleci , drugi i następny , cały świat za oknem nagle stał się kolorowy , to zmienia nastrój , i robi się radośnie, no nie wiem czy innym ludziom też jest przez to radośnie , ale mnie tak . Nasz Gospodarz bloku wczoraj dekorował świątecznie klatkę schodową, a właściwie hol , przy wejściu , ja zaraz poleciałam do piwnicy po nasze dekoracje świąteczne i też udekorowałam nasze mieszkanie , zrobiło się fajnie , odmiennie, świeczki i lampeczki mrugają do nas , adwentowa też codziennie świeci , i nie jest już smutno , każdy następny dzień da jakąś inną radość , obserwuję mój świat za oknem ,brzoza się kołysze , ptaszki urzędują , nieraz słoneczko zamruga , tylko się cieszyć. Dzisiaj Zosiu sprawiłaś ,że napisałam ten post , bo miałam chęć poczytać ,ale jeszcze zajrzałam , co sie dzieje w laptopie , i oczom nie wierzę , co Zosia napisała , super , teraz ja Ci napisze numer mojego gadu 875708 , resztę Ci dałam w Rumi, w gadu Basia . Dostałam list od Eli Z.i wiem , że spotkała Ciebie odmienioną i zwinną , jak sarenka .Moje gratulacje Zosiu ,że wytrwałaś i zwaliłaś sporo , ale to jest do podziwiania ile szłaś w zaparte , niejednej Babci nie chciało by się tego dokonać , chodzi o to , że masz tyle siły w sobie ,żeby walczyć , tak , i to właściwie w tej sprawie się liczy , BRAWO ! Do miłego następnego gadania .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz