sobota, 13 listopada 2010

Berlin

Wreszcie jestem w Berlinie na dobre , mam internet i do roboty, mnie tam nie czekają nudy , mam czas wypełniony po brzegi .I to jest prawidłowo , bo z bezczynności przychodzą głupie myśli , no nie przesadzam , może nie tyle głupie , co smutne . W naszym poważnym wieku , nieraz samo się tak dzieje , jedna myśl goni druga , i jedna gorsza od drugiej , dlatego lepiej nie rozmyślać , a jeśli już , to tylko o fajnych rzeczach , o tym jak wypełnić wolny czas ,bez szkody dla naszego umysłu , i jeszcze ważniejsze bez uszczerbku dla ciała . No tak , na ciało musimy bardziej teraz uważać , jak w latach młodych , bo każdy uraz , utkwi w nas na zawsze , a potem, męcz się człowieku . Mam teraz okazję napisać o takim jednym wydarzeniu , co mnie spotkało na urlopie u Moniki , miałam wiele szczęścia , że jakoś mój upadek , minął mi bez szkody wielkiej w moim ciele , tylko stękałam przez dwa tygodnie i po sprawie. Wpierw przy tym wydarzeniu było dużo śmiechu dosłownie przez cały dzień, wszyscy nie mogliśmy powstrzymać naszych ataków śmiechu , a wiec postaram się słowami jakoś opisać ten moment pogoni za kurą . Dzień przed naszym powrotem do Berlina, Monika wyznaczyła na egzekucję kury , która znosiła jaja bez skorupki , za tę wadę , musiała być zabita . Wiele dni po trochu wszyscy psychicznie do tego momentu dojrzewali , tylko Marek był obojętny w tym temacie , a przecież , to On właśnie miał tego dokonać . Przygotowaliśmy się dobrze , miejsce na tyłach domu, pieniek odpowiedni , ja założyłam gumowe rękawiczki i zaraz po śniadaniu do roboty. Garnek z gotującą wodą do oparzenia tej kury stał opodal , Marek sobie tę kurę spokojnie układał na ty pieńku , dziwne ,że ona się w ogóle nie wyrywała, dała sobie tę głowę ułożyć i łup . Ja jeszcze Marka pouczałam, żeby czekał aż kura przestanie się ruszać , i dopiero wtedy miał ją uznać za martwą . Marek wszystko lubi szybko robic , i tym razem tez okazał pośpiech, do mnie krzyczy " dawaj wiadro ", i kurę wrzucił do wiadra . Kura miała głowę wiszącą na kawałku swojej skórki, i wyskoczyła z wiadra , uciekała z tą wiszącą głową. Ja się całym moim ciałem rzuciłam z ogromnym ruksem za kurą , niestety było tam mokro i nastąpił poślizg , co jeszcze ułatwiły moje gumowe rękawiczki , po prostu jechałam ze dwa metry , po małej pochyłej , upadając poczułam mocny krótki ból i to wszystko. pozbierałam sie szybko, bo trzeba było złapać tę nieszczęsną kurę .Monika , na ten moment mocno zacisnęła oczy , i otworzyła je , jak ja jechałam po tej świeżo skoszonej trawie , ruszyła do pomocy ale ja i tak byłam bliżej i kurę złapałam . Frido potem żałował, że nie było go przy tym , to była super scena na nagranie do kamery video , bo jeszcze musieliśmy mieć fajne miny , a tego sie nie da opisać . Miałam jeszcze zajęcie, żeby kurę oparzyć i opalić , to wszystko zrobiliśmy na dworze, a potem w domu na stole ją wypaproszyłam z jej wnętrzności , szkoda miała niesamowitą ilość jaj , no ale jak je znosiła bez skorupek , to jaj juz nie było szkoda. Podzieliłam ją na dwie połowy i do zamrażalki , Monika potem mi pisała ,że był bardzo smaczny rosołek , który ugotowała, jak byli zaziębieni , na wzmocnienie i znowu były wspomnienia tamtych chwil ogromnego śmiechu . Najgorzej było mi na drugi dzień , bo mieliśmy jedną walizkę i torbę podróżną , w Berlinie musieliśmy sobie sami z tym radzić , muszę przyznać , że wtedy cierpiałam i następne dwa tygodnie , najgorsze było spanie, nie wiedziałam , jak się ułożyć, aby mniej cierpieć . Czas mija na szczęście szybko , a z nim wszystkie cierpienia odeszły w siną dal, teraz znowu mogę się cieszyć swoją sprawnością i kondycja fizyczną , aby tak dalej , to do wiosny niedaleko . Mija już najgorszy miesiąc roku listopad, a potem , grudzień widzi nam się w zupełnie innych barwach .Jest kolorowo z dekoracjami świątecznymi i bajkowo ,wystawy i neony bawią naszą wyobraźnię , jesteśmy radośni i pełni oczekiwań przemiłych przeżyć z naszymi bliskimi , to zawsze działało pozytywnie . I tak będzie w tym roku , pod jednym warunkiem ,że nam wszystkim dopisze zdrowie, czego nam i wam wszystkim kochani , co mnie czytacie życzę z całego serca . A więc do miłego następnego pisania...

1 komentarz:

  1. no super opowiadanko jak z kreskówki gdyby nie ta tragiczna kura. hahaha. chyba sie poleje jak sobie to wyobrarze! hahaha

    OdpowiedzUsuń