środa, 29 lutego 2012

Alina

Wróciliśmy do Bremen o1.10.2006rok szczęśliwie , lecz było ciężko , na trasie do Hamburga okropny korek , podroż przedłużyła się o dwie godziny , dodatkowo słońce cały czas świeciło nam w maskę auta . Robiłam Markowi chłodzące okłady na kark i na klatkę piersiową , co dawało chwilową ulgę . Marek tutaj się znalazł zaraz pod opieką kardiologa i robił wszystkie możliwe badania i był na obserwacji .Ja byłam rozpaczliwie wzywana przez Monikę na jej rozwiązanie , wobec tego Piotr objął opiekę nad Ojcem , podczas mojej nieobecności . Wszystko jeszcze z chorobą Marka było przed nami , więc jechałam do niej w całkiem dobrej wierze , że wszystko będzie dobrze . Monika wysłała mi bilet na podroż na 07.10. nie miałam wiele czasu na przygotowanie się do niej , ale starczyło na tyle co było konieczne i to była sobota wyruszyłam do Fuldy z chęcią , to miasto mnie urzekło swoim urokiem od samego początku , cieszyłam się ogromnie na ten pobyt u moich kochanych . Znałam tę trasę , bo wiele razy odwoziłam lub zawoziłam Sarę do Ojca w Bremen . Gdy wyszłam na peron moja kochana trójka stała a Sara biegła do mnie i rzuciła się w moje ramiona i mocno ściskała . Nie czułam zmęczenia , bo trzy godziny takim pociągiem podróż nie męczy , i od zaraz cieszyłam się gościną , piliśmy wpierw kawę , a potem Monika zrobiła obiad , odczuwała sporadyczne skurcze ,ale nic się jeszcze konkretnego nie działo . Poszłyśmy z Sarą spać i szybko zasnęłyśmy . Monika i Frido zrobili sobie romantyczny wieczór , była pełnia księżyca , pojechali na górę , gdzie się siedzi i patrzy na księżyc , to ma przynosić szczęście , takie ich miejscowe zwyczaje . Było tam bardzo zimno , bo była już noc , byli okryci kocem , ale ziąb i tak mocno czuli. Rano 08.10.miałam z Sarą wczesną pobudkę , chociaż to była niedziela , lecz ja z Sarą jesteśmy rannymi ptaszkami .Monika zjawiła się z uśmiechem na ustach, oznajmiła ,że akcja porodowa się zaczęła i ma skurcze co 10 minut.Umówiła się z położną na poród w domu , byłam przerażona .Sarę rodziła cięciem cesarskim i się martwiłam,że to zła decyzja . Wszystko odbyło się po mojej myśli , położna zdecydowała ,że poród odbędzie się w klinice . Badaniem stwierdziła ,ze jest rozwarcie na 5 cm. ale wszystko wysoko, i nie chciała ryzykować w domu, bo pęcherz płodowy jeszcze nie pękł , i gdyby tak się stało mogłaby wypaść jakaś część drobna a najgorsze jak by wypadła pępowina , bo wtedy doszłoby do jej przyciśnięcia , a to z kolei niedotlenienie dla dziecka . Około godziny 12 pojechali z położną do kliniki a ja z Sarą zostałam nieco spokojniejsza. Monika zdążyła jeszcze ugotować zupę z dyni, Sara ją bardzo lubi , przez cały dzień jej podgrzewałam , co rusz chciała ją jeść znowu. Siedziałyśmy na balkonie i grałyśmy w domino prawie trzy godziny , była piękna ciepła pogoda .Sara była bardzo niespokojna , wzdychała głośno i wydawała jakieś dziwne dźwięki , jęki i inne odgłosy , cisza się ogromnie przedłużała . Wreszcie o godzinie 18 odezwał się Frido i szczęśliwy Tata ogłosił narodziny swojej córeczki , która przyszła na świat porodem kleszczowym o godzinie 17.22min.Mnie całe napięcie opuściło i ze wzruszenia się popłakałam , potem jeszcze dzwoniła Monika i mówiła też o swoim szczęściu , nie było postępu porodu i już miała mieć cięcie cesarskie , ale był obecny tej niedzieli ordynator i tylko On zakłada kleszcze i tak się urodziła z krzykiem nasza kochana Alina . Do domu z dzieckiem wrócili o godz. 22.15.Sara już spała a ja czekałam na nich , było to mocne przeżycie dla nas wszystkich . Martwiło mnie to,że nadali jej imię Lina , to dla nas w Polsce oznacza linka , i to wytłumaczyłam Frido , ale Monika tak chciała . Zasypiałam , jak Frido wtargnął do pokoju szczęśliwy i woła do mnie ,że teraz będzie Alina . Poszedł na drugi dzien do magistratu i dopisali literkę A przed Lina i wyszło Alina. Potem żałowałam , że miałam na tę zmianę wpływ , bo się oswoiłam z tym imieniem , bo i tak wołają na nią Lina .Mój pobyt u nich bardzo miło wspominam , całkowita odmiana tego , co miałam w Bremen , poznałam Rodzinę Frido , Mamę lisel i Ojca Pauel , siostrę i jej męża i innych miłych ludzi .Cieszyłam się,że mogłam Monice pomóc w tym trudnym dla niej okresie . Położna przychodziła codziennie , a potem już rzadziej , mała była cudowna , nie zawsze chciała spać , albo więcej w dzień a w nocy mniej , jak to noworodki , chcą być przy piersi i potem zasypiają. Monika karmiła małą chętnie , ale tak mocno leciało mleko,że mała się zakrztusiła , a raz tak mocno,że złapała bezdech i ratowałyśmy ją z Moniką obie przerażone , ja trzymałam ją głową na dół kilkakrotnie i klepałam po pleckach , ale trwało to zbyt długo Frido zaraz na początku dzwonił po pogotowie, ale w koncu mała złapała oddech, Monika kilka razy odessała jej nosek i już płakała mocno nabierając powietrze w płuca . Lekarka małą zabrała do szpitala tylko dla bezpieczeństwa , choć już nic jej nie zagrażało , pojechali wszyscy a ja nie mogłam się po tej akcji uspokoić . Monika jeszcze długo kilka dni płakała , to był przeogromny dla nas wszystkich stres . Zaczęli małą karmić z butelki, Monika kupiła ściągaczkę i małą karmiła swoim mlekiem, na tyle było lepiej, że było wiadomo ile wypija, i nie było z tym nerwów . Moje wczasy z Rodziną się kończyły , zaprowadzałam Sarę do przedszkola i przyprowadzałam , chodziłyśmy razem na spacery i czas nam mijał zbyt prędko . Mała rosła na zdrową i mądrą dziewczynkę . Monika zaprosiła nas na czas świąteczny tego samego roku w grudniu, wysłała nam bilety i wszystko już przygotowane , musieliśmy zrezygnować , bo nie przewidzielismy ,że Marka leczenie w klinice kardiologicznej przypadnie na miesiąc grudzień i to druga koronarografia wypadła na dzień 19,12. a wyjazd był na 20.12. Pojechaliśmy na drugi termin w styczniu na dwa tygodnie w 2007 roku , Monika i Frido nas ugościli , Marek szczęśliwy bawił wnuczkę i był nią zachwycony, no bo wyglądała jak mała laleczka . Frido zakochany nie odstępował od małej i mocno ją kocha , był dla nas super miły i czas odjazdu dla nas szybko nastał . Ponownie odwiedziłam ich sama w 2008 roku , Alina miała 15 miesięcy , chętnie ze mną i z Sarą tańczyła , dużo mówiła i ładnie się rozwijała , przy posiłkach siedziałam przy niej , przytulała się do mnie . Nie lubiła , gdy Monika jej znikała, natychmiast ją wołała lub poszukiwała , i tak samo jak był z nią Frido , musiała zawsze ich widzieć . Taki stan trwał przez wiele lat , praktycznie do dziś , nie lubi być sama . Ten czas zleciał mi tak samo szybko , Monika była w ciąży i termin porodu był na około 20 marca , starałam się jak najwięcej jej pomagać, chodziło o Sarę, chodziła do szkoły i były inne obowiązki . Marek oddał auto nasze dla Moniki , zawiózł nas Heniek Pawłowski, mogliśmy na krótko zobaczyć się z nimi w roku 2008 w grudniu , Alina wyrosła na śliczną i wygadaną osóbkę , a mały Jonas miał skończone 8 miesięcy , tego samego dnia wracaliśmy pociągiem do Bremen . Monika z całą Rodzina nas odprowadziła na dworzec i nasza mała Alinka uciekła nam schodami do góry na hol , właśnie mieli z nią ten ciężki okres ,że im uciekała , był to dla nich ogromny stres . Pojechaliśmy na urodziny Aliny , jak miała 4 latka , to była bardzo rozwinięta i nas zadziwiała swoimi zdolnościami, recytowała wiersze z pamięci , które na poczekaniu tworzyła , tańczyła przepięknie , ruchy i taniec w takt melodii , którą słuchała w ogromnym skupieniu i mina niesamowicie uduchowiona , patrzyliśmy na jej występ z wielkim zdumieniem , skąd tyle zdolności w tej małej dziewczynce . Cieszyliśmy się bardzo na ten wyjazd na jesieni do naszych córek w roku 2011, i mieliśmy być na Urodzinach Aliny, kończyła 5 lat , nie powiodło się z powodu mojego wypadku , nasz prezent wysłałam pocztą , Alina podziękowała nam telefonicznie i bardzo się cieszyła. Chodzi do przedszkola i jest tam cztery godziny , nie chciała zgodzić się na więcej .Któregoś dnia zadzwoniła do nas i zaśpiewała po polsku kolędę " chwała na wysokości ", byłam ogromnie zaskoczona a Monika się śmiała i mówi,że w przedszkolu ją nauczyła koleżanka . Umawiamy się na ten rok 2012 jak nic nam nie przeszkodzi w tym zamiarze , ze jedziemy na jesieni do naszych córek i wnuczek i koniecznie na urodziny Aliny, bo w tym roku skończy 6 lat.

1 komentarz:

  1. No super, myślę że ci się uda w tym roku też ich odwiedzić.

    OdpowiedzUsuń