środa, 29 lutego 2012

Choroba Marka

Lato w 2006 roku powoli dobiega końca , ale dla nas pozostał wrzesień .Upały , które były w tym roku dodatkowo wszystkich wymęczyły , ucierpiała przyroda , trawa w ogrodzie zupełnie wyschła , co widać nawet na zdjęciach , żółte podłoże , co zupełnie nie kojarzy się z latem . Marek czuł się coraz gorzej i musieliśmy zrobić badania serca , wybraliśmy Medicum na Grabówku . Marek kazał mi siedzieć w samochodzie [też logika ] , co było dla mnie gorsze , denerwowałam się o niego , bo długo nie wracał .Przyszedł z ogromnym smutkiem na twarzy i wiedziałam ,że nie jest dobrze . Miał niewydolność krążenia sercowego i dr.kardiolog nie dyskutowała z nim, tylko powiedziała,że natychmiast woła pogotowie ratunkowe , bo musi się znaleźć w szpitalu pod opieką kardiologa .Marek o wszystkim sam zadecydował, nie zgodził się na szpital , musiał się u Pani doktor podpisać , ze to na jego życzenie . Kazała wobec tego jechać do Wejherowa , gdzie mieli jemu zrobić koronarografię serca . Szpital wejherowski nie wykonał tego zabiegu , tylko EKG serca, które na zaraz nie wykazywało natychmiastowej interwencji . Wykupiliśmy leki i Marek zaczął się szykować do naszej powrotnej podroży . Obiecaliśmy Monice , że dojadę do Fuldy na termin jej porodu i w związku z tym wyjazd nastąpił 01.10.2006r.Nie mieliśmy wiedzy i to było ogromne ryzyko dla Marka odbywać tak daleką podroż .Później w Klinice kardiologicznej w Bremerhaven koronarografia wykazała zwężenie tętnicy na 95% , a druga na 80%, i zaraz dokonano zabiegu balonikowania z pozostawieniem stent w trzech miejscach a potem w tym samym miesiącu drugi zabieg koronarografii i założono następne stent w dwóch miejscach zwężenia tętnic . To był miesiąc grudzień 1 zabieg 05.12.2006r.a drugi 19.12.2006r.Jeśli wziąć pod uwagę , że Marek nigdy nie chorował a tu nagle tak poważnie , był to dla nas szok . Od tej pory nasze życie nie było takie samo , coś się bezpowrotnie skończyło i zaczął się dla nas jakby inny etap .Jeszcze dodatkowo Marek zaczął odczuwać dotkliwy ból prawego barku , ból szczególnie w nocy nie pozwalał na normalne ułożenie ciała w czasie snu i ręką dotykał do podłogi i tak przeważnie spał . Zaczęło się chodzenie do ortopedy , ale leczenie aplikowane przez tego specjalistę nie skutkowało i Marek zdecydował się na leczenie operacyjne .Leczenie to i plany operacyjne miały miejsce rok później , po jego koronarografiach , więc rok 2007 . Samopoczucie Marka ze strony serca uległo radykalnej poprawie , zniosły się te objawy , które odczuwał , ucisk i bóle w klatce piersiowej i nie zgłaszał innych . Byłoby kłamstwem, gdyby tylko tak było, bo jednak cały czas zgłaszał ,że ma arytmie serca, ale kardiolodzy uznali to za niegroźny objaw w jego sytuacji i nic z tym nie robili . Miał wyznaczony termin do operacji barku , pojechał z Piotrem do kliniki w Bremen, ale tam nie dokonali co zamierzali, bo nie podobały się objawy sercowe, i kazali Markowi jeszcze raz iść na badania do kardiologa.Tutaj w tej wędrówce został popełniony błąd, bo do zabiegu przestał brać leki na rozrzedzenie krwi i nie przewidzieli ,że Marek ma trombozę , a ta arytmia , to nic innego jak migotanie przedsionków . Wiem,że jak wrócił z tej kliniki zaczął brać leki na rozrzedzenie, ale nie sprawdzał nikt jego krwi , a dla Marka rozczarowanie, że tego zabiegu nie zrobili . Piotr potem dzwonił i ustalał następny termin do tej kliniki na bark Marka , ale dali dopiero na 23.02.2008r. Niestety dnia o9.02.2008r. spotkał nas następny cios , Marek doznał udaru mózgu w domu w Bremen , na szczęście poznałam objawy udaru , prawy paraliż ciała i połowa twarzy inna . Był Sebastian i zadziałałam błyskawicznie , Marek siedział na krześle, i Sebastian go przytrzymał i głowę ,żeby się nie ruszał a ja szybko dzwoniłam do Piotra i powiedziałam mu ,ze to udar i mają szybko przyjechać na pomoc . Byli zaraz z lekarzem i zabrali go do Bremen do kliniki neurologicznej , tam natychmiastowa pomoc i właściwe rozpoznanie ocaliła Marka od kalectwa , paraliż się cofnął na drugi dzień , sam wstawał i się golił i było wszystko ok. Ponieważ przy migotaniu przedsionków przy nie rozrzedzonej krwi powstał skrzep , który powędrował do mózgu i spowodował udar w lewej tętnicy co z kolei dało globalną afazję i amnezję , to jest co Marek od początku musiał leczyć . Do dzisiejszego dnia się z tym boryka, obserwując jego widzę więcej zmian i to psychicznych , męczy się , bo nie znajduje zaraz słów , które chce wypowiedzieć , unika konwersacji z ludźmi obcymi , ale i tak go podziwiam , daje sobie doskonale ze wszystkim radę . Robi wszystko co dawniej , chodzi po zakupy , potem planuje obiad i gotuje , czyta prasę , w Niemczech kupujemy u Polaka polskie gazety , czyta codziennie , razem rozwiązujemy krzyżówki i politykujemy , spacerujemy i aby nie było gorzej . W roku 2011 w styczniu kardiolog w Berlinie zadecydował coś zrobić z tą Marka arytmią serca i dokonali ablacji w Klinice kardiologicznej, która zniosła w jednym punkcie trzepotanie przedsionków, ale i trochę zmniejszyło migotanie . Marek się spodziewał ,ze przez ten zabieg całkiem zniosą te objawy , ale tak się nie stało . W tym roku kontrolne badanie nie wykazało innych zmian i lekarz tylko napisał, że pomyśli jaką strategię obrać w dalszym leczeniu serca u Marka.To tyle jeśli chodzi o stan zdrowia mojego Marka, uważam,że na takie poważne rzeczy, to jest całkiem nieźle , i robić to co można , aby było dalej dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz