poniedziałek, 22 października 2012

Powroty

Minął miesiąc od mojego ostatniego pisania w Rumi . Wszystkie nasze plany dotyczące dalszego urlopu się powiodły , zdrowie , pogoda , rzecz jasna , że humory również . Z pewnością nie byłoby to takie radosne bez pomocy ze strony Szymona , Przyjeżdża do Rumi , pomaga nam w noszeniu naszych ciężkich bagaży do auta , odbywa się to wszystko bez nerwów , tym razem znowu udało nam się wszystko zabrać. Zawsze jest tego więcej , bo w ostatniej chwili nasze dzieci mają prośby i tym samym bagaż się powiększa. Podróż do Berlina była bez niespodzianek , i bez opóźnienia , ponieważ niedziela jest lepsza do jazdy autem , nie ma na szosie aut ciężarowych . Najważniejsze ,że w domu było wszystko w porządku , zaraz podłączyłam antenę do TV, i Internet i wszystko grało , poza tym nie czuliśmy zmęczenia , wszystko ponosił Szymon ,[ dobrze ,że jest winda] . Szybko się z nami pożegnał i odjechał w dalszą drogę , na południe , blisko miasta Lindau , koło granicy Austrii , tam teraz mieszka i pracuje . Od poniedziałku szykowaliśmy się do dalszej podróży , Monika znalazła dla nas transport autem w Internecie , i w piątek wyruszyliśmy spod samego domu do Fuldy , gdzie wieczorem odebrał nas Frido. Po drodze były roboty drogowe , ale nie powodowały korki w naszej podroży , pora popołudniowa umożliwiła nam podziwianie widoków mijającego krajobrazu , który nas zachwycał zupełnie odmiennym pejzażem . Ta jazda trwała 5 godzin  , z tego jedna przypadła tylko na Berlin . Po dwóch latach mogliśmy się nacieszyć gościną u Moniki z rodziną .Przywitanie było nadzwyczaj wzruszające ,  wnuki wybiegły nam naprzeciw , trzymając w raczkach laurki namalowane dla Dziadków , staliśmy długo w naszych kurtkach , po prostu nas zamurowało , i nie mogliśmy ochłonąć z wrażenia , witając się po kolei w tak serdecznej atmosferze . Dwa lata , niby nie wiele , ale ten czas zostawił zmiany u nas wszystkich , dzieci wiadomo , urosły , ale my starsi nabraliśmy innego wyglądu . Monika zawsze urodziwa, ale siwe włoski w ciemnych mocno się odbijały , co prawda , jest ich bardzo mało , ale dla mnie dla matki zaskoczeniem , zawsze siebie widziałam siwą, ale o moich córkach myślałam,że wiecznie będą młode . Pobyt u nich był dla nas cudowny, dzieci nam okazywały miłość, Sara , Alina i Jonas chętnie chcieli z Dziadkami się bawić i przebywać . Czas w tej rodzinnej miłości uciekał niesamowicie szybko , Tata oczywiście znalazł ogromne grzyby , zdrowe prawdziwki , jeden ważył 700 g a razem cztery 2 kg.wysuszył dla Moniki i jeszcze  dla nas . Dwa razy gościła nas Moniki Teściowa Lisel , kolacja a innym razem kawa pożegnalna . Aliny Urodziny tym razem były w domu, bo się oziębiło , a w przedszkolu odbyły się w innym dniu. Na rocznicę ich ślubu 07.10. zostaliśmy zaproszeni na obiad w lokalu, była tez z nami Lisel , i tu ponownie mieliśmy okazję złożyć im życzenia z okazji ich jubileuszu. W pokoju Sary mieliśmy ciepłe i  wygodne spania , śniadania przeważnie jadaliśmy z nimi , ale często sami , bo mieli swój harmonogram zajęć . Monika zaczyna dzień od 6 rano , zawozi Sarę autem do autobusu szkolnego , potem budzą się mniejsze dzieci, im śniadanie , ubieranie i do przedszkola zawozi ich autem , Po drodze robi zakupy i potem szykuje obiad , i domowe inne zajęcia , jest tego więcej jak dzień długi , bo tez zaprawiała,do słoików czarny bez,   są kurki , i ogród warzywny, ale mały. Obiad w domu o 13 , kiedy dzieci przywozi do domu , Frido ma swoje biuro w domu , i nie traci czasu na dojazdy, jest zawsze obecny . To On z nami jeździł do Fuldy po zakupy , musieliśmy uzupełnić przyprawy do grzybków , które Marek marynował w słoiki , to jego ulubiony przysmak . I tak , w myśl tego , co piękne szybko się kończy , przytrafiło się nam . Monika  znalazła dla nas auto i do Kariny zajechaliśmy szczęśliwie około 18 wieczorem. Do Bayreuth jechaliśmy dwie godziny a stamtąd zabrał nas Daniel do domu do Schodlas .Na tym dzisiaj zakończę mój post, bo pobyt u Kariny opiszę osobno, czyli jutro, no to do miłego pa..pa..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz