piątek, 19 czerwca 2009

Elisabeth

W tym najszczęśliwszym dla nas wszystkich życiu rodzinnym, przyszła na świat nasza ukochana wnuczka Elisabeth dnia 21.05.1997 r. w szpitalu w Bremen. Peter po raz drugi stanął na wysokości zadania, i wraz z położną odebrał i przywitał swoją córkę Elisabeth. Czas niemowlęcy Elisabeth przebiegał prawidłowo, cieszyliśmy się, że jest z nami dziewczynka, słodka, śliczna i spokojna, pokochaliśmy ją wszyscy. W okresie swego niemowlęctwa do 4-tego miesiąca, nosiła profilaktycznie specjalne szelki, które pomagały zachować prawidłowe ułożenie bioderek. Nieco później spotkała ją jeszcze jedna przygoda, upadła niefortunnie podczas przewijania i doznała złamania przedramienia, oczywiście bez gipsu się nie obeszło. Wiele nie cierpiała, bo ta część ręki się nie zginała, ale śmiesznie wyglądała z tym gipsem - mała inwalidka, potem już rosła bez karkołomnych przygód. Chłopców, Szymona i Sebastiana na każde wakacje zabieraliśmy do Polski, natomiast Elisabeth pierwszy raz do Polski przyjechała z Rodzicami na Wielkanoc, gdy miała 11 miesięcy w roku 1998. Był to wyjątkowy rok spotkań z Rodziną, przyjechała też Hania z Petrem z Dani do Ewy, Danka gościła Sławka z Rodziną z Dani. A u nas Była Karina z Rodziną, i dojechał Piotr z Miyuki z Niemiec. Wszyscy jakoś się pomieściliśmy, a w pierwszy dzień świąt świętowaliśmy u Ewy, drugi natomiast u Danki i tu było nas razem 17 osób. Niezapomniany rok i niezapomniane chwile, i przeżycia rodzinne - czas niespodziewanych i jedynych w swoim rodzaju spotkań wszystkich naszych Rodzin. Takie chwile staram się odbierać, jak najcenniejszy dar, bo wiem, że potem nigdy nie jest to samo, nie ma powtórek, i zawsze jest to tylko jeden raz. Na szczęście są zdjęcia, jak nabiorę umiejętności zamieszczania zdjęć obok, to te chwile staną się rzeczywistością. Moi goście z Niemiec, Karina z Rodziną i Piotr z Miyuki, Hania z Petrem - odbyli wycieczkę na Półwysep Helski, ja natomiast zajęłam się Elisabeth - woziłam ją w spacerówce po Szymonie, była bardzo kochana, nie płakała, cieszyłam się, że mogę się nią zajmować. Czas mijał szybko i po wakacjach znowu bywaliśmy u Kariny, Marek gotował obiadki, a ja lubiłam pozostałe zajęcia domowe. Elisabeth miała piękny czas swego dzieciństwa, tak samo Szymon i Sebastian. Ona lubiła biegać po ogrodzie, podlewać i zrywać kwiatki, był to jej dziecięcy świat, karmiła króliczki a potem dostała dwie kaczuszki, które wysiedziały młode, i Peter zrobił dla nich oczko wodne, i tam kaczuszki miały swój raj, komicznie to wyglądało, jak się chlapały i pływały w mini oczku wodnym. Dzieci doczekały się następnej atrakcji w ogrodzie, Rodzice wybudowali im domek letni z drzewa, przy budowie domku też pomagał Mirek, bo był u nas w gościnie. Karina pomalowała domek swymi malowidłami, z ulicy często zaglądali ludzie, bo razem to wszystko wzbudzało ciekawość. W ich domu zamieszkał też pies( jeszcze szczeniak), Luka - więc Elisabeth rosła razem ze swoim czworonogim przyjacielem, często razem zasypiali w ogrodzie lub w domu. Wszystkie dzieci miały swoje zwierzątka, Szymon chomika (klatki za nic nie lubił czyścić), a Sebastian świnkę morską, i co tu dużo mówić - czuliśmy wszyscy ogromną potrzebę w pomaganiu w pielęgnacji tak licznej gromadki zwierząt, każdy miał radochę na swój sposób. A jeszcze zapomniałam, przecież była sroczka, wypadła z gniazda i Karina ją wyhodowała, i jak sroczka była duża, to wyfruwała do ogrodu, i nie wiem czemu to robiła (pewnie z wdzięczności), zawsze zostawiała w locie na Karinie swoje kupki, a dzieci miały powód do radośći i śmiechu. Elisabeth żyła bardzo szczęśliwie z Rodziną, gdy poszła do przedszkola odbieraliśmy ją po drodze idąc do Kariny. Jej pobyt w przedszkolu był do drugiej. W przedszkolu udzielała się artystycznie - śpiewała i mowiła wiersze z różnych okazji, absolutnie nie odczuwała tremy, była w tym kierunku uzdolniona. Najwięcej przebywałam z Elisabeth, wieczorami ją usypiałam i na jej życzenie czytałam bajki w języku polskim, i też niemieckim. Odmawiała z babcią paciorek - Aniele Boży, dopiero, gdy zasypiała wracałam do domu. Do dzisiaj mam z Elisabeth serdeczne relacje, bardzo się kochamy i do siebie tęsknimy. Przez wszystkie lata przyjeżdżała z Sebastianem do Rumi na wakacje, Szymon też, ale często gościł u swojego Taty, i z tego powodu wnuki są dwujęzyczne. Elisabeth jest bardzo wrażliwa, płacze, gdy się wzrusza i bardzo wszystko przeżywa. Potrafi nam dawać dowody swej miłości - po prostu jest bardzo kochana. Cieszę się, że też w tym roku do nas zawita, zmieni nam się nastrój, bo przy wnukach mamy dużo sił witalnych i nic dla nas nie jest trudne, ich pobyt jest nam bardzo potrzebny. A więc czekamy już na nich, może już będą w czerwcu, a jak nie z pewnością w lipcu.

1 komentarz:

  1. Ja też mile wspominam dom Kariny i Piotra a ich samych,jako bardzo serdecznych gospodarzy.

    OdpowiedzUsuń