piątek, 26 czerwca 2009

Życie rodzinne

Ostatnie posty pisałam o naszych wnukach, i nadal chcę wytrwać w tym postanowieniu. Wcale nie zamierzałam pisać wspomnienia w jakiejś kolejności, a na szczęście w pisaniu bloga, to nie obowiązuje. Fakty i zdarzenia wspominane w blogu, są całkowicie zgodne z narodzinami naszych wnuków, pewnie się nieraz powtarzam, lecz staram się tego unikać. Fakt narodzin kolejnego potomka, mówi za siebie, że to w innym miejscu i czasie. Chcąc napisać post o narodzinach Juli, muszę napisać o jej Rodzicach. Nasz syn Piotr od najmłodszych lat interesował się mieszkańcami południowej Azji. Przygoda z nimi zaczęła się, już w szkole zawodowej Gastronomicznej w Gdyni, do której dojeżdżał z Rumi. W Polsce w latach 80 edukację zdobywali również obcokrajowcy, a wśród nich byli studenci z Wietnamu. I z nimi się Piotr zaprzyjaźnił, zapraszał ich do domu, i wspólnie oglądali filmy na video, bardzo wówczas popularny Rambo z Sylwester Stallone. Odwiedziny te zaczęły się w pojedynkę, a potem nasz Piotr stracił umiar i z naszego domostwa zrobił kino. Pewnego razu nie mogliśmy wejść do pokoju, ponieważ goście zajęli miejsca siedzące na podłodze, a tym razem była to już spora grupa. Przyjeżdżali prawie na każdą niedzielę, już nie w tak licznym gronie, ćwiczyć w ogrodzie karate, tak bardzo modny i pożądany sport. Wszystkie japońskie filmy, jakie tylko były dostępne Piotr musiał obejrzeć, kochał Japonię od najmłodszych lat. Przebierał się i malował oczy na Samuraja, strojem i ruchami odgrywał Japończyka, i nas tym wszystkim rozśmieszał. Te jego upodobania przetrwały do dzisiaj, a już jak dziewczyny to najwięcej gustował w japonkach. Śmieliśmy się z jego zapędów, bo praktycznie była to sprawa nie do zrealizowania. Podobały mu się też dziewczyny z Turcji, Tajlandi, Filipin, Tajwanu, a jednak za towarzyszkę życia i matkę swych dzieci wybrał Japonkę. Spotkali się w Bremen przy szkole muzycznej w roku 1997, była to miłość od pierwszego spojrzenia. Miyuki skończyła konserwatorium muzyczne w Japonii, a w Bremen udoskonalała swój głos, jest sopranistką, chciała jeszcze swój śpiew doszlifować po europejsku. Nie bardzo wierzyliśmy w ten związek, ale rodzice Miyuki wyrazili zgodę. Wyjechali do Japonii, gdzie uzyskali ślub bez długiego oczekiwania, i już w październiku 1997 roku byli małżeństwem. Jednak ślub odbył się uroczyście w świątyni japońskiej, jak tradycja tego kraju nakazuje. Panna młoda w tradycyjnym stroju japońskim, Pan młody ubrany również w kimono - tradycyjny strój ślubny. Na pamiątkę dla siebie i całej Rodziny nagrali tę piękną i wzruszającą uroczystość na kasetę video. Polubili miasto Bremen i życie w tym mieście, i z tego powodu chętnie nadal tam mieszkali. Spotykaliśmy się często z różnych okazji, jubileuszów i innych uroczystości. Piotr pomagał żonie w organizowaniu koncertów, a poza tym Miyuki jeszcze dodatkowo pobierała lekcje śpiewu u profesorów niemieckich, głos swój doprowadzała do perfekcji. Wielokrotnie koncertowala w Bremen, i innych miastach Niemiec, na sali koncertowej, a nieraz w kościele. Cała rodzina i wszyscy znajomi, ktokolwiek usłyszał głos Miyuki, byli zachwyceni jej śpiewem. Przyjechala też z Piotrem na ślub Gabrieli i Grzesia Wiśniewskiego, i w czasie ceremoni ślubnej w kościele w Redzie, śpiewała Ave Maria - Gounoda i następnie Ave Maria - Schuberta - niesamowite przeżycie. Absolutna cisza w kościele, i nagle rozlega się anielski głos, i my wszyscy obecni z wzruszeniem wsłuchani w te piękne kompozycje, że chciałoby się słuchać tego śpiewu bez końca. Na tym ślubie była tez moja przyjaciółka Hania z córką Izą, nawet Mama Hani - pani Irena, która już doganiała swoje 90 lat, pamiętam jak była wzruszona i ucieszona, że mogła uczestniczyć w tej uroczystośći. Ja też byłam bardzo szczęśliwa, że piękne przeżycia ślubne w kościele upiększyla swym śpiewem Miyuki- gratulacjom nie było końca. Miyuki cały czas pracowała nad swoją karierą i pobierała naukę u profesor w konserwatorium muzycznym we Wiedniu, gdzie odbyła seminarium dwukrotnie. Osiągnęła już wszystko w tej dziedzinie i wreszcie pomyślała o powiększeniu Rodziny, bardzo pragnęla urodzić dziecko i oboje z Piotrem zdecydowali sie na potomstwo. Najwięcej tego od nich oczekiwał Marek, bardzo chciał, żeby jego jedyny syn spełnił życzenie synowej i nas wszystkich. Życie leciało dalej, a my żyliśmy oczekiwaniem na radosną nowinę tych dwojga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz