środa, 6 maja 2009

Miesiąc Maj

iTen piękny miesiąc maj już leci na całego, a ja dopiero dzisiaj się ocknęłam, że to mój najpiękniejszy miesiąc w roku. Nie dlatego, że w nim się działo coś szczególnego, po prostu dla samego piękna, które jest widoczne w naturze w całej krasie. Pewnie dla przypomnienia powinnam napisać, że to miesiąc zakochanych, a mnie jednak zawsze urzekało piękno przyrody, kolory po szarej zimie wydają się nieporównywalne z niczym innym, a poza tym w maju rodziły się nasze wnuki. Sara córka Moniki przyszła na świat 19 maja, kochana i słodka do dzisiaj, chodzi już do drugiej klasy i jest najlepsza w nauce, idzie w ślady swojej Matki -Monika też zawsze była najlepsza. Wnuczka Elisabeth urodziła się 21maja, to córka Kariny, bardzo kochana i wrażliwa dziewczynka, prawie wszystkie lata byliśmy razem codziennie, Dziadek i Babcia byli codziennymi bywalcami w domu Kariny najwięcej, chociaż u Moniki nasze pobyty też były częste, i wnuczki przebywały też ze sobą, jak to bywa w rodzinie. Nie można pominąć i nie napisać o najważniejszym dniu w tym miesiącu, to przecież Dzień Matki, szczególnie jeden mi utkwił w pamięci, spotkaliśmy się wszyscy u Kariny, była wtedy z Petrem Brandt i mieszkali na Helgen obok Wulkanu, pogoda ciepła, słoneczna, były wszystkie nasze dzieci, siedzieliśmy w ogrodzie,przy kawie i torcie i serniku Moniki. przyjechał też Piotr z rodziną, żoną Mijuki i małą córeczką Julią, a Monika oczekiwała rozwiązania i to właśnie Sara byla w brzuszku i niecierpliwiła się na świat. Dostałam trzy piękne bukiety od moich ukochanych dzieci i byłam w tym dniu z moją Rodziną bardzo szczęśliwa. Mamy zdjecia z tego dnia Matki, jesteśmy tam wszyscy piękni i młodzi i uśmiechnięci, bo to były najlepsze chwile w naszym życiu rodzinnym. Maj jeszcze przypomina mi o tym jak byłam krótki czas w szpitalu, jako pacjentka i mój małżonek przynosił mi bukiecik konwalji, zapach cudowny tych kwiatów dominował nad innymi zapachami i ten mój pobyt w szpitalu Marek w ten sposób mi umilał. A jeszcze w latach młodych, wypuszczałyśmy się na górę Markówcową, gdzie rosły konwalie, a najwięcej ich było w krzakach malin, i nasze poświęcenie w zdobyciu tych pięknych kwiatów przypłaciłyśmy okropnie podrapanymi nogami, i już z daleka chłopaki się z nas śmieli,widząc nasze kolorowe nogi.My dziewczęta kroczyłyśmy dumne i blade i każda niosła bukiecik konwalji, i dalej szłyśmy prosto do kościoła na majowe nabożeństwo, bo nic innego ciekawego się nie działo w tamtych naszych latach młodości, i to traktowałyśmy po prostu jak rozrywkę i zawsze byla wymówka, zeby wyjść z domu i spotkac się z chłopakami.Pogoda wtedy była śliczna majowa , jak już był deszczyk to ciepły i chętnie brodziłyśmy boso po deszczowych kałużach, nosiłyśmy już cienkie kretonowe sukienki nie było katarów i innych infekcji.Byłyśmy zdrowe i silne, i psoty tez nam siedziały w głowie i na wagary też sie chodziło, wszystko co wtedy robiliśmy było wspaniałe, bo po prostu byliśmy młodzi.Od lat dziewięćdziesiątych pogody majowe są zimne, chodzi się w ciepłych kurtkach i spodniach i jeszcze coś na głowę, i szybko się pedzi po ulicach, bo jest po prostu zimno, i te majówki poszły w siną dal, i ta wesołość ludzi opuśćiła, jednym słowem to już nie mój świat, teraz czekam na lato, może nam się uda pogoda, trzeba w to wierzyć i myśleć pozytywnie.No to cześć.

2 komentarze:

  1. Basia nie jest nigdy tak zle żeby nie mogło być gorzej.Maj przeminie.Będzie cieplutko,humor Ci się poprawi.A więc moja kuzynko:działaj,uśmiech i do przodu.J.

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana mamusku ja tez kocham maj .urodzilsam w tym miesiacu dwojke dzieci szymon i betty,a poza tym uwielbiam ez przyrode ,ktora jest w maju tak cudowna ,wszystko kwitnie i pachnie.jak czytam twoje wspomnienia ,to widze jak to bylo dawniej ,piszesz pieknie tak obrazowo ,ze nie pozostaje nic innego jak sie rozmarzyc .dziekuje

    OdpowiedzUsuń