środa, 20 maja 2009

Urlop

Od wielu lat nie miałam urlopu, wyjazdy i przyjazdy do Rumi, to dla mnie wybycie od domu i powrót też do domu, czyli żadnych konkretnych zmian. Przez 20 lat z Markiem odbywaliśmy podróże samochodem, zawsze ta sama trasa, wyjazd z Bremen do Polski, następnie z Polski do domu do Bremen. Mnie cieszył pobyt tu i tam, nawet wolałam dłużej przebywać w Bremen, gdzie mieszkały wszystkie nasze dzieci - cała trójka. I właśnie z dziećmi i wnukami potrafię naprawdę być szczęśliwa, wszystkie nasze wnuki są cudowne i dawały mi dużo miłości, nie musiałam wyjeżdżać, bo moje najlepsze chwile w życiu, to była bliskość najbliższych mi osób, to znaczy dzieci i ich Rodziny. Powrót do mojego domu rodzinnego, zawsze jest dla mnie wielkim przeżyciem, tu się urodziłam, tu było moje dzieciństwo, lata młode, małżeńskie aż do teraz. Dzisiaj jednak chciałam napisać o moim młodym życiu, szczególnie o najwierniejszej mojej przyjaciółce Hani, poznałyśmy się w szkole w Janowie. Hania przyszła do nas w 9 - tej klasie Ogólniaka,nowa uczennica z Gdyni, bo tam mieszkała na ulicy Tatrzańskiej.Miałyśmy wtedy po 15 lat i śmiał się do nas cały świat dosłownie jak w piosence, którą wtedy chętnie śpiewałyśmy.Jak już pisałam w jednym post, o tym, że nie mogłam długo usiedzieć na lekcji spokojnie, i musiałam rozrabiać, to Hania była przykładem ułożonej i spokojnej uczennicy, jej koncentracja była wspaniała, co bardzo doceniałam, bo była niezawodnym kumplem w dostarczaniu informacji materiałów lekcyjnych. Szkolne życie silnie nas związało na resztę naszego życia i jestem niesamowicie szczęśliwa, że ta miłość trwa do dzisiaj, takie szczere relacje miedzy nami były i są nierozerwalne.To jest piękne, co razem przeżyłyśmy, chodzenie na randki, prywatki, przebywanie wzajemne w naszych domach, spanie nocne u przyjaciółek, chodzenie na wagary, zabawy szkolne, a potem na dancingi z kolegami szkolnymi, pierwsze pocałunki, wypijanie wina z naszej piwnicy, że tylko został pusty gąsiorek. A potem szliśmy na karuzelę z tym winem w żołądku, i biedni ci co stali pod karuzelą z głową zadartą do góry, a niejeden żołądek został opróżniony w tym szalonym pędzie, i kto wie czy ta zawartość nie wpadła prosto do buzi gapiących się osób.Przyjazne życie przetrwało jak wyjechałam do szkół, pisałyśmy do siebie listy, potrzebowałyśmy te kontakty zawsze w każdym momencie naszego życia. Gdy byłyśmy już dorosłe nadal istniała nasza nierozłączność, po pracy znowu siedziałyśmy razem , a wtedy jeszcze paliłyśmy papierosy a Hani Mama jak wchodziła do nas to zawsze to samo mówiła -tu można powiesić siekierę, czy wyście zwariowały, faktycznie nie miałyśmy w tym nieraz umiaru.Ślub tez brałyśmy jedna po drugiej.

1 komentarz: