środa, 20 maja 2009

Wyjazd na urlop

Znowu schrzaniłam coś z tym pisaniem, ja to mam talent w tym psuciu swojej ciężkiej mozolnej pracy, na prawdę muszę z tymi nawykami skończyć, bo to całkiem psuje mój wizerunek. No więc chciałam napisać, że nasze córki też urodziły się w odstępie półrocznym, moja Karina a Hani Izabela. Rodzina i obowiązki nie dawały nam wolnego czasu na nasze kochane spotkania i gadki, dopiero jak dzieci w łóżeczkach a nasi panowie zajęci sobą, znajdowałyśmy czas dla siebie, były to niezapomniane nasze posiedzenia z winkiem , a jakże, to gadki szły nam gładko, nieraz do 24 tej, wracałam sama do domu, wtedy nie było napadów i innych zaczepek, bez wrażeń wróciłam bezpiecznie i zadowolona. Pracowałam w szpitalu w Redłowie na położnictwie jako położna, praca na 60 do 70 łóżek w systemie zmianowym , w tym też zmiany nocne.Młodość wszystko podołała, bardzo lubiłam prace w szpitalu, czułam się świetnie wśród białych fartuchów i pielęgnacja na położnictwie dawała mi zadowolenie, lubiłam pomagać pacjentkom, gdy była taka potrzeba i co należy dodać, że zawsze dopisywał mi humor. Pomogłam też Hani w jej ważnym wydarzeniu życiowym, gdy Iza przyszła na świat. Takie momenty zostają na zawsze w nas, i nigdy nie idzie w zapomnienie, Hania była mocno wystraszona porodem, lecz moja pomoc i obecność wynagrodziła wszystkie cierpienia z tym związane. Drugie niezapomniane przeżycie z Hanią, to jej choroba, nie mogłam uwierzyć,że tak kochaną i dobrą osobę spotkało takie nieszczęście, a jednak jej prośba, bym była przy niej razem z Izą, spełniłam z wielkim oddaniem i miłością i czułam się wyróżniona, że to ja będę przy niej czuwać tę pierwszą noc po operacji raka krtani. Wtedy ta diagnoza brzmiała jak wyrok, i nie do wiary co może zdziałać wiara i żarliwa modlitwa Hani, przez cały czas trwania rekonwalescencji i do dzisiaj.Wzrusza mnie moja kochana przyjaciółka, jak wymawia słowa wdzięczności za bycie przy niej w tych ważnych dla niej momentach życiowych, a przecież to ja byłam jej wdzięczna, że mnie wybrała na te chwile życia.Wiemy o sobie wszystko , znamy siebie i nigdy nie było nieporozumień, przeciwnie, jest nam zawsze ze sobą dobrze i mamy w pełni wzajemne zrozumienie i serca oddane dla siebie w każdej sytuacji. Nie mam siostry,ale mam Hanię i tak mi się poszczęściło, że mam ją do dziś, doceniam zawsze jej mądre rady, których nie zawsze posłuchałam i potem tego żałowałam.Doceniam jej zalety, gdy Marek zachorował i zostałam sama z tym zmartwieniem, moja wierna przyjaciółka przyjechała nocnym autobusem, dać mi dowód solidarności i miłości, wsparcia duchowego, towarzystwa i pomocy w tym ciężkim momencie życia.Widzę, że nam się życie skraca z każdym rokiem i pragnęłam jeszcze z moją Hanią przeżyć coś sama, tylko we dwie, nie miałyśmy tego od lat, i jeszcze powspominać nasze piękne młode lata, i swobodnie z dala od codziennych obowiązków i robić to na co mamy ochotę, poleniuchować, i pomieszkać przez tydzień razem,dlatego wyjeżdżamy na urlop na jeden tydzień do Bremen.Bardzo się cieszę, że możemy ten nasz urlop zrealizować, bo potem chętnie znowu wrócimy do naszych obowiązków, śmieszne to emerytki mają obowiązki, no tak się składa, że nadal mamy naszych kochanych mężów i musimy ich wspierać na dalszą drogę życiową.Myślę, że nam to się uda , nabrałyśmy wprawę , bo robimy to już 45 lat i nic nie wskazuje na to , żeby ktoś sobie poszukał innego ,no to już pozostaniemy przy tych samych.

2 komentarze:

  1. Masz wielkie szczęście-masz przyjaciół.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana Ciociu Basiu,
    serdeczne dzięki za tak miłe słowa pod adresem mojej MAMY,

    Iza

    OdpowiedzUsuń