poniedziałek, 21 września 2009

Podróż do ......

Czeka nas podróż do Fuldy, wszystko spakowane, miałam spore tempo, bo ledwo co wróciliśmy z Polski i znowu pakowanie,ale nie ma teraz porównania, bo podróż pociągiem expres do Moniki, już odbywaliśmy, i jest co oglądać. Za oknem po drodze zostawiamy , rozległe widoki, miasta i miasteczka, i osady , wszystko to sprawia , że przyjemnie się podróżuje, godne pochwały jest też punktualność tych pociągów i fakt ,że nie ma przesiadki, Monika postarała się o bilet z miejscówkami przy oknie, i nie przewidujemy niespodzianek, ależ tak oczekujemy tylko miłych niespodzianek w związku z naszym pobytem , cieszy nas to, że na żywo zobaczymy wnuki i będziemy razem z Moniki Rodziną.Bardzo nam tego brakowało , bo wnuki znamy tylko ze zdjęć, nie mieliśmy z nimi codziennego przebywania, i nie mogliśmy się radować ich wyglądem , rozwojem, ten okres kiedy dzieci są najrozkoszniejsze, wiele nas ominęło. Pocieszeniem dla nas jest , że to wszystko mieliśmy z Sarą, była z nami od maleństwa, przyjeżdżała do Rumi, mamy mnóstwo zdjęć a ja nagrałam te pobyty moją kamerą , i wszystko jest na kasetach, tylko życie moje się zmieniło, nie kręcę kamerą, bo pobyty moich dzieci się skończyły, Monika ma bardzo daleko i troje dzieci, trzeba teraz trochę czasu, aż dzieci odrosną. Zmienia się dla nas i to mocno życie, tylko ,że tempo tych zmian mnie zaskakuje, niedawno myślałam, że tak wiele przed nami, a tu z przerażeniem stwierdzam, że niestety, wszystko się skraca, i to, co się wydawało na wiele lat z wyprzedzeniem , to jest już dzisiaj. Najcenniejsze jest zdrowie, skoro już go brakuje, najpiękniejsze marzenia się nie mogą spełnić, trzeba życie brać takie , jakie się uszykuje i brać wszystko pogodnie , co nam każdy następny dzień przyniesie, dopatrywać się dobrych chwil ,chociażby one były smutne.Moglibyśmy fruwać po świecie, brakuje nam sił do tego , walizki za ciężkie, Marek potrzebuje dużo troski , wiele spadło na mnie niespodziewanie, uczę się teraz po prostu nowego życia , jest to bardzo trudne , bo mnie lat nie ubyło, tez mam sklerozę, zapominam i muszę wszystko zapisywać , co mam do załatwienia, a takie wyjazdy , to już wszystko na mojej głowie, nie tylko pakowanie, ale strona medyczna , leki dokumenty , planowanie , dojazdu do Bremen , autobus a potem pociąg a tam do dalekobieżnego pociągu . Nie mogę przewidzieć jaki nastrój będzie miał Marek, nieraz publicznie potrafi cholerować , a to jest dla mnie gorsze niż wojna, bo wtedy tracę rezon. Muszę się nastawić, że wszystko pójdzie dobrze i bez nerwów, ale ta świadomość ,że jadę z chorym człowiekiem, któremu ja muszę zapewnić dobry start i wszystko co związane z bytowaniem , teraz , jutro , wymaga niesamowitego hartu, a tego już zaczyna mi brakować, i z całą świadomością trzymam się optymizmu, bo inaczej po mnie. Zostawiam mojego kochanego kompa na 18 dni, a jak wrócę ,to znowu Was kochani zanudzę, ale będzie pełen worek wrażeń , a o to właśnie chodzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz